Search
Close this search box.

Australia dołączyła do krajów trzeciego świata

Mijają kolejne miesiące w covidowej rzeczywistości. O ile w Polsce nie ma teraz nadzwyczajnych obostrzeń, to są takie rejony świata w których politycy wprowadzili terror na niesamowitą skalę. Trzeba przyznać, że biorąc pod uwagę ostatnie miesiące absolutnym liderem „covidowego” zamordyzmu stała się Australia.

Zdajemy sobie sprawę z tego, że większość osób ma dość podobne wyobrażenia na temat Australii. Rozwinięty kraj ze stabilnym systemem politycznym, rzadko przeżywający jakiekolwiek kryzysy, nie licząc klęsk żywiołowych.

A jednak coś w Australii poszło w bardzo złą stronę. Szaleństwo polityków połączyło się z obojętnością większości obywateli, a to przyniosło tragiczne skutki. Wiele osób będzie zszokowanych tym co przeczytają i zobaczą w tym artykule.

 

Obłęd w Australii

Rząd australijski, jak również władze poszczególnych stanów, wyjątkowo gorliwie podchodzą do tematu zwalczania koronawirusa. Już pierwsze przypadki zakażeń w danym rejonie spotykają się z ostrymi reakcjami i wprowadzaniem lockdownów. Oto kilka przykładów:

– W marcu 2020 roku rząd australijski podjął decyzję m.in. o zamknięciu granic kraju (do Australii przylatywać mogli tylko obywatele australijscy, rezydenci oraz ich rodziny),

– Stan Victoria przeszedł do tej pory sześć lockdownów, z czego część zaczynała się z powodu kilku zakażeń. Obecny lockdown trwa od 2 miesięcy, a mimo to liczba przypadków rośnie.

– W okolicach 26 czerwca br. Sydney wprowadziło u siebie lockdown, zamykając w domach setki tysięcy mieszkańców.

– Na początku sierpnia 2021 Canberra, czyli stolica Australii, została objęta tygodniowym lockdownem po tym jak wykryto pierwsze zakażenie koronawirlsem od ponad roku.

Oczywiście poszczególne lockdowny nieco się od siebie różniły. W skrajnych przypadkach poza zamknięciem miejsc takich jak restauracje czy kina, wprowadzano również:

– ograniczenia w wyjściach do sklepu czy apteki (np. maksymalnie jedna osoba na gospodarstwo domowe),

– ograniczenia co do ćwiczeń i ruchu na świeżym powietrzu (ograniczenia czasowe oraz lokalizacyjne – nie można było oddalić się od domu na więcej niż ileś kilometrów),

– ograniczenia w funkcjonowaniu niektórych firm.

Ciekawym przykładem apropo ostatniego punktu była sytuacja z Sydney, która zresztą została pokazana w poniższym filmie. Wszystko zaczyna się w 11 sekundzie. Generalnie polecamy obejrzeć cały film i dziękujemy osobie, która podrzuciła link w komentarzach. Nagranie możecie obejrzeć tutaj.

Jak widać, przy 82 tysiącach testów (rzadko tyle wykonuje się w całej Polsce jednego dnia) pojawiło się 111 przypadków i zmarł ponad 80-letni mężczyzna. To spowodowało:

– zamknięcie większości sklepów

– zamknięcie 110 dzielnic,

– zamknięcie placów budowy, czyli de facto pozbawienie tysięcy ludzi możliwości zarobku (te osoby znajdowałyby się głównie na świeżym powietrzu, gdzie transmisja wirusa jest mocno ograniczona).

Co ciekawe, z wprowadzaniem restrykcyjnych lockdownów mamy do czynienia mniej więcej od czerwca. I pomimo tak zamordystycznego podejścia, liczba dziennych zakażeń w Australii rośnie. Poniższa grafika pokazuje dane dotyczące trzech kwestii (najpierw tygodniowa liczba zakażeń, następnie tygodniowa liczba zgonów i na dole tygodniowa liczba zaszczepionych).

Jak widać, w tej chwili Australia ma już mniej więcej taką tygodniową liczbę zgonów jak w zeszłym roku, kiedy to zaszczepiony nie był nikt. Tymczasem to właśnie konkretny wskaźnik wyszczepienia społeczeństwa jest wskazywany przez rządzących jako główne kryterium do tego, by można było wrócić do normalnego życia.

Najczęściej pojawia się wymóg, aby zaszczepionych było 70% dorosłych obywateli. W tej chwili średnia dla kraju wynosi ok. 60%, natomiast w Południowej Walii (tam znajduje się Sydney) szantaż już się udał i zaszczepionych jest 70%. Nadeszła więc pora na częściową „normalizację”. Jak dokładnie ona wygląda? Zerkamy do artykułu Rzeczpospolitej:

Od poniedziałku w pełni zaszczepieni mieszkańcy Sydney będą mogli swobodnie wychodzić z domów i udawać się do pubów, sklepów, kin oraz siłowni. Placówki handlowe, usługowe i rozrywkowe zostaną otwarte w reżimie sanitarnym, przy zachowaniu w nich zasad dystansu społecznego.

W zgromadzeniach prywatnych od poniedziałku będzie mogło brać udział 10 w pełni zaszczepionych przeciw COVID-19 osób. Z kolei w ślubach i pogrzebach będzie mogło uczestniczyć po 100 w pełni zaszczepionych osób.

Kluby nocne zostaną częściowo otwarte w momencie, gdy poziom wyszczepienia dorosłych mieszkańców osiągnie 80 proc.

Jednocześnie na terenie Sydney i całej Nowej Południowej Walii zostanie wprowadzony system certyfikatów covidowych, który ma zapewnić, by osoby niezaszczepione nie pojawiały się w miejscach publicznych do 1 grudnia.

– Szczepienie jest kluczem do naszej wolności. Poświęceniu i wysiłkom mieszkańców Nowej Południowej Walii zawdzięczamy to, że możemy otwierać stan tak szybko, jak to możliwe – oświadczył premier Nowej Południowej Walii, Dominic Perrottet.

Podsumowując, nie ma tu żadnego powrotu do normalności. Jest segregacja obywateli, która będzie miała swój ciąg dalszy. Z czasem wymagana będzie 3. dawka, dokładnie tak samo jak w Izraelu.

Gdyby ktoś był ciekaw, tutaj zapowiedź ze strony rządzących Nową Południową Walią, zgodnie z którą od 11 października osoby nie zaszczepione stracą swoje prawa i swobody.

 

Bunt na ulicach

Zeszłoroczny lockdown spotkał się w Australii z podobną reakcją obywateli, co w wielu innych rozwiniętych krajach. Większość osób zastosowało się do restrykcji, gdyż nikt tak naprawdę nie wiedział czy mamy do czynienia z poważnym zagrożeniem czy nie.

Kiedy jednak poszczególne stany zaczęły wprowadzać tegoroczne ograniczenia, część Australijczyków stwierdziła, że tego już za dużo. Wielu z nich oburzył fakt, że rząd wymusza na ludziach zaszczepienie się, podczas gdy jasne jest, że szczepionki  mają wyraźnie niższą skuteczność niż zapowiadano. Słabiej też ograniczają transmisję wirusa.

Dlatego też Australijczycy zaczęli organizować różnego rodzaju protesty i demonstracje, domagając się powrotu faktycznej normalności (a nie jakiejś „nowej normalności”, kto w ogóle wymyślił tak idiotyczny termin?).

Niestety, okazało się, że Australia może i jest demokratycznym krajem, ale nie aż tak bardzo by zwykli ludzie mogli mieć własne zdanie na jakiś temat i by domagali się wolności.

Moglibyśmy opisywać, to co działo się na ulicach australijskich miast, ale filmy oddają to znacznie lepiej.

Tutaj małe podsumowanie wykonane przez Rebel News, pokazujące niektóre zachowania policji względem protestujących.

Tutaj można zobaczyć jak policja używa broni gładkolufowej w stosunku do protestujących w stanie Victoria. Ten sam stan wprowadza właśnie pilotażowy program – jak wyjaśniła tutaj dziennikarka 9 News, osoby znajdujące się na kwarantannie mają spodziewać się telefonu i będą zobowiązane do zrobienia sobie zdjęcia w ciągu maksymalnie 5 minut. Jeśli aplikacja stwierdzi, że są podejrzenia, iż dana osoba nie znajduje się w odpowiednim miejscu, to należy spodziewać się wizyty odpowiednich organów nadzoru.

Tutaj pacyfikacja groźnej kobiety w Melbourne. Po przewróceniu na ziemię została dodatkowo poczęstowana gazem.

Czasem policja wykazuje więcej cierpliwości i organizuje specjalne szkolenia z zakładania maski na świeżym powietrzu. Jak widać ochotników nie brakuje.

Jeśli dobrze poszukacie, to znajdziecie więcej linków na których pojedynczy obywatele są brutalnie pacyfikowani przez australijską policję. Prawda jest taka, że Australijczycy zareagowali za późno. Aby protesty przyniosły jakiekolwiek efekty w obecnej sytuacji, musiałyby uczestniczyć w nich setki tysięcy osób. Tymczasem spora część Australijczyków chyba nadal nie dowierza w to, co się dzieje.

Na zakończenie tej części dorzucamy jeszcze filmik, w którym autor wspaniałe połączył wypowiedź premiera Australii z wydarzeniami z ostatnich tygodni. Aby obejrzeć nagranie kliknijcie tutaj.

 

Co widać, a czego nie widać

Może to dobry moment, by zastanowić się skąd to całe zamieszanie i wspomnieć „śmiertelne żniwo” jakie koronawirus zebrał w Australii. Otóż w całym 2020 roku na covid w tym kraju zmarło 898 osób. Była to 38. (!) najczęstsza przyczyna śmierci. Z kolei od początku pandemii do dziś w Australii zanotowano 120 tysięcy przypadków (poniżej 0,5% społeczeństwa). Liczba zmarłych wciąż nie przekroczyła 1500 (jakieś 0,006% populacji).

Pewnie znajdą się osoby, które powiedzą, że to dowód, iż lockdowny w Australii działają, a ludzie niepotrzebnie się buntują.

Tak się składa, że okres największego wzrostu liczby zakażeń przypadł akurat na czas restrykcyjnych lockdownów w wielu częściach kraju. Co więcej, przykłady ze świata, pokazują nam, że zamknięcie ludzi w domach nie jest jakimś magicznym sposobem na zwalczenie problemu.

Porównując chociażby Hamburg (restrykcje) i Sztokholm (brak restrykcji) można dojść do wniosku, że paradoksalnie to w drugim mieście problem jest mniejszy. Na grafice porównano zapotrzebowanie na łóżka na oddziałach intensywnej terapii ze strony pacjentów chorych na koronawirusa.

Bardzo podobnie wygląda odsetek zakażeń w Dakocie Północnej i Południowej, mimo że oba stany prowadzą zupełnie odmienną politykę. Tutaj z kolei porównano przypadki zakażeń w przeliczeniu na 100 tysięcy mieszkańców.

Trudno stwierdzić, że lockdowny wyraźnie pomagają w walce z wirusem.

A co możemy stwierdzić z całą pewnością? Po pierwsze, medialna nagonka i pranie mózgów widoczne w powyższych linkach na pewno wpływają na wzrost stresu i problemów psychicznych u Australijczyków.

Po drugie lockdown sam w sobie niesie za sobą tragiczne konsekwencje – zarówno w kontekście rozwoju małych dzieci, jak i relacji międzyludzkich. Oczywiście nie zapominamy o skutkach gospodarczych. To wszystko opisywaliśmy w artykule „71 dowodów na szkodliwość lockdownów„.

Od tamtego czasu przybyło danych dotyczących zdrowia wśród dzieci, które w covidowej rzeczywistości bardzo często zmuszone są do siedzenia w domu. I teraz tymi danymi się podzielimy – ostatecznie całe to zamieszanie powstało, bo chodzi o zdrowie zwykłych ludzi, prawda?

A zatem co dokładnie wiemy?

Z danych amerykańskiego CDC (Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom) wynika, że indeks masy ciała (BMI) wśród dzieci 6 – 11 lat wzrastał w trakcie zeszłego roku (marzec-listopad 2020) dużo szybciej niż w okresie przed pandemią. Opierano się na badaniach 430 tysięcy dzieci.

Źródło: Marc Faber

Z opracowania opublikowanego przez Stowarzyszenie Amerykańskich Lekarzy wynika, że indeks BMI zwiększał się w tym czasie we wszystkich grupach wiekowych wśród dzieci.

W chwili obecnej w grupie 5 – 11 lat nadwaga lub otyłość dotyczy 45,7% badanych dzieci. Tymczasem przed lockdownami było to 36,2% (wzrost o 9,5%!). W przypadku grupy 12 – 15 lat wzrost wyniósł 5,2%, natomiast dla 16-17 latków było to 3,1%.

Michelle Demule-Hayes nadzorująca program odchudzania w szpitalu w Baltimore, stwierdziła, że coraz częściej zdarzają się przypadki dzieci w wieku 17 lat lub młodszych, które ważą 160-180 kilogramów. W tej grupie diagnozuje się wiele dolegliwości typowych dla dorosłych: nadciśnienie, wysoki poziom cholesterolu, cukrzycę czy zapalenia kości i stawów.

Przy okazji lockdownów znacząco wzrosła konsumpcja pakowanej, przetworzonej żywności, natomiast spadło spożycie świeżych produktów (potwierdzają to chociażby badania z Europy).

Wracając do dzieci – zostaje jeszcze kwestia bardzo ograniczonej ilości ruchu podczas spędzania czasu w domu. To kolejny czynnik, który negatywnie wpływa na zdrowie. W tym miejscu warto wspomnieć, że z Polski coraz częściej dobiegają sygnały o przebudzeniu, coraz więcej rodziców dąży do tego by dzieci uczestniczyły w zajęciach sportowych na świeżym powietrzu.

Podsumowując, dane ze Stanów Zjednoczonych dość jasno wskazują, że długotrwałe utrzymywanie lockdownów oznacza tak naprawdę „produkowanie” nowych pacjentów. Patrząc pod tym kątem, branża farmaceutyczna ma wspaniałe perspektywy.

 

Wnioski

1. Australia jest najlepszym dowodem na to, że działania zwykłych ludzi mają sens. Jeśli obywatele organizują się, zwracają uwagę na bezsensowne działania władzy, chodzą na protesty itd., to politycy zdają sobie sprawę, że mogą napotkać opór. W takiej sytuacji trzy razy pomyślą nad każdym ruchem. Przy okazji – Australia to też dowód na to, że należy reagować natychmiast, a nie dopiero wtedy, gdy władzy uda się zastraszyć większość ludzi. Aby jednak obywatele działali muszą odznaczać się dość istotną cechą – odwagą.

2. Australijczycy mają dość ograniczone pole manewru. Ostatecznie nie mogą tak po prostu w kilka godzin znaleźć się w kraju, gdzie podejście do wirusa jest rozsądne. Z kolei gdyby zamordyzm rządowy narastał, to możliwości obrony również są ograniczone. Chociażby w opisywanej wyżej Victorii w 2018 roku wprowadzono zakaz posiadania broni palnej. Nic dziwnego, że policjanci bez większych obaw strzelają gumowymi kulami do zwykłych obywateli. Nie muszą się obawiać, że jeden z nich odpowie ogniem. W bardziej konserwatywnych częściach Stanów Zjednoczonych sytuacja nie byłaby tak oczywista.

3. Za jakiś czas dowiemy się ile osób w Australii podupadło na zdrowiu psychicznym w latach 2020-2021. Będziemy również znali dokładne dane dotyczące dzieci, które spędzały więcej czasu w domu i szybciej przebierały na wadze, co ostatecznie skróci życie sporej części z nich. Będziemy mogli porównać te wartości z liczbą osób, które w tym samym czasie zmarły na covid. Naszym zdaniem dane pokażą rząd Australii w bardzo niekorzystnym świetle.

4. Granice Australii pozostają zamknięte. Chociaż pierwotnie premier tego kraju mówił o otwarciu się na turystów jesienią 2021 roku, to teraz decyzję zmienił. W tym roku do Australii przybywać mogą co najwyżej potencjalni pracownicy, natomiast turyści nie przyjadą wcześniej niż w przyszłym roku. Tamtejsza turystyka z pewnością boleśnie to odczuje.

5. Kiedy rządy na całym świecie wprowadzały ograniczenia, a także zaczynały segregowanie obywateli, wiele osób zastanawiało się co jest ważniejsze – szanse (pełne zaszczepienie społeczeństwa) czy zagrożenia (potencjalne nadużycia władzy ze strony polityków)? Po tych paru miesiącach mamy odpowiedź. Izrael zaszczepił zdecydowaną większość społeczeństwa i niewiele się zmieniło – potrzebne są kolejne dawki szczepionki, obywatele Izraela nie mogą bez problemu podróżować do każdego kraju. Z drugiej strony mamy Australię, gdzie nastał dosłownie czas terroru. Widząc to co się dzieje, miliony osób na całym świecie dochodzą do wniosku, że to politycy są największym zagrożeniem. Dodajmy w tym miejscu, że rozsądni rządzący po prostu odpuszczają, jeśli tylko mają taką możliwość. Stąd wypowiedź prezydenta Chorwacji o zakończeniu szczepień. Stąd decyzje Norwegii i Danii, by znosić obostrzenia i żyć na tyle normalnie, na ile się da. Bez zmian pozostaje sytuacja w Szwecji, gdzie życie od początku pandemii płynie stosunkowo normalnie.

6. Miliony osób zaczynają otwierać oczy także dlatego, że są znudzone ciągłymi kłamstwami i manipulacjami. Wystarczy prześledzić jak zmieniała się narracja mediów i polityków począwszy od marca 2020: pojawił się wirus którego śmiertelność wynosi od 1 do 3% (kłamstwo) -> na szczepionki będzie trzeba czekać 2-3 lata (kłamstwo) -> mamy szczepionki, wystarczy że wszyscy zaszczepią się 2 dawkami i po problemie (kłamstwo) -> jeśli chcesz normalnie funkcjonować będziesz musiał szczepić się co kilka miesięcy (szantaż).

7. Patrzymy na Australię i widzimy to, co dzieje się tu i teraz. Jednych bulwersuje to bardziej, innych mniej. Ale gdyby ktoś niespełna 2 lata temu powiedział, że obojętność i bezbronność obywateli Australii sprawią, że będą oni terroryzowani przez rząd, to 99% osób nie byłoby w stanie uwierzyć. Biorąc pod uwagę wklejone filmy, jak i ciągłe łamanie podstawowych swobód obywateli, nie mamy wątpliwości, że Australia wygląda pod tym względem jak kraj trzeciego świata. Szczęście w nieszczęściu, że ta sytuacja stanowi przestrogę dla reszty świata.

 

Independent Trader Team

 

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze

Powiązane wpisy