Search
Close this search box.

Czarne Lustro, czyli podsumowanie 2020 roku cz.3

Pora na ostatnią część naszego podsumowania i jednocześnie przedstawienie piątki „laureatów”.

 

Miejsca 1 – 5

Przyspieszenie prac nad CBDC

Pod koniec listopada 2017 roku na blogu pojawił się artykuł „Nadchodzi globalna kryptowaluta” w którym pisaliśmy:

„…najpierw doczekamy się dopracowania infrastruktury potrzebnej do ustanowienia globalnej waluty cyfrowej. W międzyczasie kapitał będzie płynął szerokim strumieniem w kierunku kryptowalut. Następnie, z pomocą największych banków inwestycyjnych, przeprowadzone zostaną ataki na najpopularniejsze kryptowaluty. Mnóstwo ludzi straci pieniądze (tak jak w 1907 roku).

Wtedy do działania przystąpią marionetkowi politycy, którzy wydadzą oświadczenie w stylu: „Kryptowaluty są nam potrzebne, natomiast obecny kryzys pokazuje, że nie mogą one funkcjonować bez silnych regulacji.” Następnie zdecydowana większość krajów wprowadzi kryptowaluty, które zdobędą zaufanie społeczeństwa, ze względu na „gwarantowane bezpieczeństwo”. Warto w tym miejscu dodać, że swoją kryptowalutę wprowadziła już Estonia, do podobnego ruchu szykuje się Rosja, a w USA również zaczęto rozważać emisję federalnej kryptowaluty. Naszym zdaniem, w ciągu najbliższych 2 lat powstanie co najmniej 50 państwowych walut cyfrowych.”

Ostatecznie w ciągu kolejnych 2,5 roku aż 36 banków centralnych rozpoczęło pracę nad wprowadzeniem waluty cyfrowej (nie mylić z kryptowalutą). Dodajmy, że jednym z tych banków jest Europejski Bank Centralny odpowiadający za walutę euro obejmującą kilkanaście europejskich państw.

Mowa o tzw. CBDC (Central Bank Digital Currency – Waluta Cyfrowa Banku Centralnego). Dokładne zasady działania takich walut oczywiście mogą się nieco różnić w zależności od obecnych założeń danego banku centralnego. Przykładowo w USA pojawił się projekt zakładający stworzenie cyfrowych portfeli dla obywateli bezpośrednio w banku centralnym. Z kolei grafiki z Banku Chin sugerują, że banki komercyjne miałyby dalej odgrywać rolę pośrednika.

Źródło: blockchain.news

W każdym razie projekty wprowadzenia CBDC zakładają póki co, że byłaby to waluta wymienialna 1:1 z walutą tradycyjną.

O pracach nad CBDC informowaliśmy już od jakiegoś czasu, jednak w 2020 roku proces mocno przyspieszył. W wielu źródłach wirus został użyty jako argument za stopniowym wycofywaniem banknotów właśnie na rzecz walut cyfrowych (wirus miałby rzekomo dłużej utrzymywać się na banknotach niż na zwykłym papierze).

Z drugiej strony Benoit Coeure z Banku Rozrachunków Międzynarodowych stwierdził, że „choć CBDC zostaną wprowadzone do obiegu, to gotówka także pozostanie w użyciu”.

Aby uświadomić Wam jak zaawansowany jest proces wprowadzania CBDC kilka faktów:

1. Chińczycy prowadzą prace nad CBDC. Wielki test cyfrowego juana ma mieć miejsce podczas zimowej olimpiady w Pekinie w 2022 roku. O wprowadzenie tej waluty obawiają się m.in. Amerykanie. W przypadku wejścia cyfrowego juana kraje takie jak Iran będą mogły bez problemu omijać amerykańskie sankcje, gdyż nie będą musiały korzystać z międzynarodowego systemu płatności.

2. Szwecja prowadzi już testy swojej e-korony.

3. Swoje prace nad CBDC prowadzi Europejski Bank Centralny.

4. Japonia na początku 2021 roku rozpocznie testy swojej waluty cyfrowej.

5. W marcu 2020 roku w Kongresie USA pojawił się zarys ustawy „Banking for All Act” zakładającej wprowadzenie cyfrowego dolara oraz utworzenie kont dla obywateli USA bezpośrednio w banku centralnym!

Jakby tego było mało, pojawiły się pierwsze kraje, które faktycznie wprowadziły u siebie CBDC. Poniżej notki na ten temat:

Bank Centralny Bahamów w październiku ogłosił, że „Sand Dollar” – cyfrowa waluta jest już dostępna w całym kraju. Oznacza to, że Bahamy jako pierwsze na świecie wprowadziły cyfrową walutę w obieg. Jak poinformował Bank Centralny, mieszkańcy mogą dokonać zakupy za pomocą Sand Dollarów u każdego sprzedawcy, który tylko posiada zatwierdzony przez bank centralny portfel elektroniczny. Każdy Sand Dollar powiązany jest ze zwykłym dolarem bahamskim. Cyfrowa waluta ma za zadanie pomóc rezydentom, którzy nie mają dostępu do usług bankowych.

Kambodża to drugi kraj na świecie, który wyemitował cyfrową walutę. Jej nazwa to „Bakong”. Waluta trafiła w obieg zaledwie 9 dni po wprowadzeniu CBDC przez Bahamę. W Kambodży ponad ¾ mieszkańców, nie ma dostępu do rachunków bankowych. Projekt rozpoczęty w 2016 r. przez Narodowy Bank Kambodży miał na celu ułatwienie dostępu do usług finansowych obywatelom, promowanie lokalnej waluty, a także ograniczenie roli gotówki. Bakong bazuje na cyfrowym tokenie w pełni pokrytym rezerwami oficjalnego pieniądza (nie aktywów materialnych takich jak złoto tylko zwykłej waluty, którą zawsze można dodrukować).

 
Z miesiąca na miesiąc coraz bardziej jasne staje się, że czeka nas reset systemu bądź też jego gruntowna przebudowa. Jednym z jej elementów będą waluty cyfrowe poszczególnych krajów. Kluczowa pozostaje odpowiedź na pytanie: jakie zmiany będzie niosło za sobą wprowadzenie CBDC? Czy bankowość zostanie ograniczona do działań banków centralnych, a banki komercyjne stracą rację bytu? Czy tuż po wprowadzeniu CBDC walka z gotówką zaostrzy się?

Zastanawiamy się również czy najbardziej popularne kryptowaluty jak Bitcoin nie zostaną w pewnym momencie zaatakowane, tak aby ludzie zrozumieli, że jedyną wiarygodną opcję stanowią waluty cyfrowe emitowane przez banki centralne. Na ten moment nie można wykluczyć takiego scenariusza.

 

Eksperyment medyczny na globalną skalę

Jeszcze latem 2020 roku w wypowiedziach ekspertów przewijał się dość ponury ton, zgodnie z którym czas oczekiwania na szczepionkę przeciwko covid miał wynieść co najmniej rok. Potem jednak wydarzenia przyspieszyły. Pojawiły się informacje o dobrych wynikach badań Pfizera czy Moderny i rozpoczęto przygotowywanie całego przedsięwzięcia pod kątem logistycznym. Poszczególne kraje lub bloki (USA, Wielka Brytania, Unia Europejska) zaczęły rozmowy z koncernami. Równocześnie okazało się też, że całkiem sporo osób nie ma ochoty się szczepić. Dlaczego?

Być może u części osób wątpliwości zrodziły się ze względu na sposób wprowadzenia szczepionki (w naszym przypadku szczepionki Pfizer) do obiegu. Po pierwsze prace nad nią trwały łącznie 8 miesięcy (poprzednio najszybciej w historii szczepionka została wprowadzona do obiegu po kilku latach). Po drugie nie określono efektów jej działania w połączeniu z różnymi lekami. Po trzecie zaś szczepionki zostały wprowadzone do obiegu nie na rynkowych zasadach, ale w oparciu o ustalenia na najwyższym szczeblu. Poprzednio taka akcja miała miejsce w 2010 roku, kiedy to szczepionki miały uratować nas przeciwko świńskiej grypie. Polska jako jedyna nie złożyła zamówienia. Inne kraje to zrobiły. Efekt? W większości była to kasa wyrzucona w błoto. Co gorsza, zdarzyły się przypadki dzieci u których wystąpił objawy narkolepsji.

Podsumowując, trudno się dziwić, że ludzie mają obawy, kiedy szczepionki są wprowadzane w taki sam sposób jak w 2010 roku.

No cóż, to wszystko można byłoby pewnie jakoś przetrwać, gdyby za ewentualne powikłania brał odpowiedzialność producent szczepionki. Niestety, tak się nie stanie, a przynajmniej nie w USA i nie w Polsce. Nasi politycy już ogłosili stworzenie specjalnego funduszu dla osób, u których wystąpią niepożądane odczyny poszczepienne. Zapomnieli jednak dodać, że to wszyscy Polacy będą zrzucali się na odszkodowania dla takich osób.

Ta sytuacja jest o tyle niebezpieczna, że koncerny farmaceutyczne powoli stają się trzecią grupą, która działa z „gwarancją zysku”. To znaczy prowadzi określone działania, jest pewna że otrzyma określone pieniądze i nigdy nie poniesie konsekwencji. Pierwszą z takich grup są politycy i urzędnicy państwowi – o ich szkodliwości napisano już wszystko. Drugą grupą w 2008 roku stały się banki. O szkodach, które wyrządziły przez te 12 lat mogliście czytać na blogu wiele razy. Wygląda na to, że trzecią grupą staną się wspomniane koncerny farmaceutyczne.

Pewnie nawet taką bezczelność wielu z nas byłoby w stanie przełknąć, mówiąc sobie: „najważniejsze, że szczepienia są dobrowolne”.

Ale czy na pewno? O ile o bezpośrednim przymusie szczepień nie ma mowy, to stosowane są różne szantaże, które mają wymusić poddanie się szczepieniom. Dość popularny stał się krążący po sieci dokument w którym stwierdzono, że polscy żołnierze, którzy nie poddadzą się szczepieniom będą mieć utrudnione kontynuowanie kariery (mniejsze szanse na awans), a ich odmowa wpłynie na ich ocenę.

To tyle jeśli chodzi o polskie podwórko. W skali globalnej na uwagę zasługują działania linii lotniczych. Singapore Airlines pracują nad paszportami zdrowia. Nie ma póki co konkretnych ustaleń, natomiast możliwe jest, że osoby niezaszczepione nie będą mogły wsiąść do samolotu tych linii. A to oznacza dosłownie segregację i dyskryminowanie osób, które wybrały inny sposób walki z covid.

 

Uwaga: Ten tekst nie oznacza, że uważamy, iż szczepionki przeciwko covid są niebezpieczne. Jednocześnie nie można stwierdzić, że są bezpieczne. Po prostu minęło zbyt mało czasu by móc coś określić na pewno. Wychodzimy z założenia, że w takiej sytuacji nie można zmuszać do szczepień. Każdy też powinien mieć prawo do leczenia się własnymi sposobami.

 

Historyczna skala dodruku i eksplozja zadłużenia

W 2020 roku tylko w samych Stanach Zjednoczonych pracę straciły dziesiątki milionów osób. Oznaczało to dużo większe wydatki z budżetu państwa na zasiłki, a zarazem eksplozję długu USA. To tylko jeden przykład, a przecież podobnie było na całym świecie – w Europie, Australii czy Ameryce Południowej. Oczywiście w trakcie tego feralnego roku wzrastało także zadłużenie przedsiębiorstw, z których sporą część stanowiły firmy które mają problemy nawet z rolowaniem długów (tzw. Zombie companies).

Co ciekawe znalazły się też kraje w których obywatele zadłużali się jak gdyby „jutro miało nie być”.

Wzrost zadłużenia na różnych poziomach dobrze podsumowuje poniższa grafika, gdzie kolorem fioletowym ujęto wzrost zadłużenia gospodarstw domowych w stosunku do PKB. Na niebiesko podano informacje dotyczące firm, z kolei zielony kolor odnosi się do długu rządowego (który ostatecznie także jest spłacany przez obywateli). Dane dotyczą okresu od 4 kwartału 2019 do 3 kwartału 2020.

Źródło: twitter.com

Jeśli chodzi o obywateli to największy przyrost długu dotyczy Kanadyjczyków i Nowozelandczyków. Co do wzrostu zadłużenia przedsiębiorstw i rządów to tutaj nie ma sensu nikogo „wyróżniać”, choć wynik Kanady naprawdę robi wrażenie. Łączny dług w tym kraju wzrósł o 80% PKB w rok!

Wzrosła także skala dodruku banków centralnych. Panika na rynkach finansowych wymusiła interwencje na gigantyczną skalę – tu także przodowali Amerykanie, a dokładniej Rezerwa Federalna. Aby odpowiednio oddać tempo dodruku z wiosny podamy jedną statystykę. A mianowicie: w latach 2018-2019 FED chwalił się stopniowym redukowaniem bilansu, łącznie udało się obniżyć jego poziom o 700 mld dolarów. Dokładnie tyle samo FED wydrukował wiosną 2020 roku w ciągu… 6 dni.

Generalnie bez cienia wątpliwości można powiedzieć, że bilans Rezerwy Federalnej eksplodował.

Czy inne banki centralne próżnowały? Absolutnie nie. Poniżej grafika pokazująca łączny wzrost bilansów kilku najważniejszych banków centralnych.

Przypomnijmy, że za dodruk w 2020 roku wzięły się także banki centralne z krajów rozwijających się, w tym Narodowy Bank Polski.

Obawiamy się, że w tym roku waluty wciąż będą psute na potęgę, a politycy dalej będą mydlić oczy tej bardziej naiwnej części społeczeństwa twierdząc, że „większe deficyty wspierają gospodarkę”. To bzdura. Wraz z przyrostem zadłużenia, każda kolejna jednostka długu ma coraz mniejszy wpływ na rozwój gospodarczy. Widać to chociażby na poniższej grafice.

Niestety, niewiele osób chce się zmierzyć z przykrą prawdą: jeśli nie pozwolimy upaść nierentownym podmiotom, to gospodarka nie będzie w stanie wstać z kolan. Do tego jednak nie dojdzie, bo jest to rozwiązanie niepopularne politycznie.

 

Wybory w USA i powstanie Ministerstwa Prawdy

Na początku listopada w Stanach Zjednoczonych odbyły się wybory prezydenckie. Jeszcze przed ich rozpoczęciem w kilku stanach zmieniono prawo, tak aby dopuścić m.in. te głosy, które dotrą za pośrednictwem poczty także po dniu głosowania. Efekt był taki, że w części stanów, głównie tych rządzonych przez Republikanów, liczenie głosów przebiegło dość sprawnie. Niestety w kilku innych stanach jak Michigan czy Pensylwania wszystko to bardzo mocno się przeciągało.

Wyniki, które docierały rankiem czasu polskiego (w USA był to środek nocy) wskazywały na zwycięstwo Donalda Trumpa. W kolejnych godzinach liczono coraz więcej głosów korespondencyjnych z których większość oddawana była na Bidena. W tym czasie na ekranach telewizorów działy się cuda, liczba głosów na Trumpa momentami spadała, choć wydawałoby się to matematycznie niemożliwe.

Liczenie głosów w tych kilku najważniejszych stanach mocno się wydłużyło i ostatecznie trwało kilka dni. W końcu ogłoszono, że zwycięzcą został Joe Biden. Zwolennicy Trumpa byli przekonani, że wybory sfałszowano, a on sam ogłosił walkę w sądach. W kolejnych tygodniach znaleziono kilka zagubionych paczek z głosami, a Rudy Giuliani doprowadził do przesłuchań wielu członków komisji wyborczych, którzy wskazywali na nieprawidłowości. Mimo to zabiegi Trumpa i spółki okazały się bezowocne.

W walkę z Trumpem niesamowicie zaangażował się Twitter. Wprowadzono specjalne oznaczenia mające sugerować, że jakiekolwiek wpisy o nieprawidłowościach wyborczych nie mogą mieć nic wspólnego z prawdą. Część użytkowników portalu, zwłaszcza w USA, zaczęła rezygnować z tej platformy.

To, co zaczęło się w listopadzie 2020 roku, miało swój koniec w styczniu 2021 roku. Ostatnią szansą Trumpa pozostawał bunt ze strony Mike’a Pence’a. Wiceprezydent USA mógł zablokować głosy elektorskie, ale ostatecznie tego nie zrobił (jednocześnie stwierdził, że też ma obawy co do uczciwości wyborów).

W tym czasie przed Kapitolem odbywał się wiec zwolenników Donalda Trumpa. Po zatwierdzeniu głosów elektorskich mała grupa protestujących przedostała się do środka. Nie było to trudne, wystarczyło nacisnąć klamkę. Zabezpieczenie (pomimo przyjazdu setek tysięcy osób) było zerowe. Jak podaje Associated Press siłom federalnym chroniącym Kapitol dwukrotnie oferowano pomoc. Najpierw trzy dni przed wydarzeniami Pentagon oferował wsparcie Gwardii Narodowej. Potem, już w trakcie wydarzeń, oferowano pomoc agentów FBI. Straż Kapitolu dwukrotnie odmówiła.

W trakcie wejścia do Kapitolu zastrzelona została 35-letnia kobieta, z kolei później od ran zginął policjant. W mediach mowa jednak o 5 ofiarach. Dlaczego? Bo zmarły 3 osoby, które były przed Kapitolem. Jedna kobieta została stratowana przez tłum, zmarli też dwaj mężczyźni – jeden miał atak serca, a drugi wylew.

Jeszcze tego samego dnia Donald Trump zwrócił się do zwolenników z prośbą by wrócili do domów, jednocześnie dalej dając do zrozumienia, że nie ma wątpliwości co do tego, że wybory nie były uczciwe. Twitter w tym momencie nie tylko nadawał wpisom Trumpa specjalne oznaczenie, ale też uniemożliwił ich dalsze przekazywanie. W trakcie następnych godzin Twitter i Facebook, ponoć tymczasowo, zablokowali konto prezydenta USA. Wkrótce potem w ich ślady poszły inne serwisy.

Źródło: twitter.com

Lawina ruszyła. Trump przeniósł się na serwis Parler, który natychmiast zaczął być atakowany przez największych gigantów pokroju Google czy Apple. Wartość Twittera po decyzji Trumpa spadła o 5 mld dolarów. Miliony osób, którym nie na rękę jest cenzura, zaczęły przenosić się na inne platformy, takie jak Parler (wygląda na to, że jego dni są policzone), Gab czy Minds.

Na Facebooku cała ta sytuacja zmieniła się w jakieś kompletne szaleństwo. Zaczęto blokowanie różnych osób, które mogłyby być powiązane czy to z Trumpem czy z Partią Libertariańską. Co ciekawe, zablokowano profil Rona Paula, jednego z niewielu wiarygodnych polityków w USA, czym zapewne nieźle wkurzono jego zwolenników. Właśnie teraz na naszych oczach rozgrywa się walka. Wielcy monopoliści tacy jak Google, Apple, Facebook czy Twitter walczą o to, by na fali buntu nie urósł im żaden konkurent, który będzie promował wolność słowa.

Cała sytuacja pokazuje, że wybrane korporacje są już na tyle potężne, iż są w stanie uniemożliwić prezydentowi USA docieranie do większości swoich zwolenników. Co ciekawe, cenzurowanie Trumpa oburzyło m.in. Angele Merkel czy też rosyjskiego opozycjonistę Aleksieja Nawalnego. A to naprawdę nie są ludzie, którym blisko do Trumpa.

Co do wyborów w USA – za kulisami wciąż dzieje się sporo. W pewnym momencie możliwy był impeachment, teraz jednak wygląda na to, że do niego nie dojdzie. Trump zamierza dobrze wykorzystać ostatni dni prezydentury, ale potem Stany Zjednoczone czekają rządy Demokratów. Nasze przewidywania dla USA pozostają niezmienne:

1. Coraz większy chaos, tak jak ma to miejsce w stanach rządzonych przez Demokratów

2. Coraz więcej zamieszek podobnych do tych z lata 2020 roku (nawet nowa wiceprezydent usprawiedliwia to, co się wtedy działo – trudno o lepszą zachętę)

3. Coraz wyższe bezrobocie wywołane m.in. wyższą płacą minimalną oraz wyższymi podatkami

4. Dalsze ograniczanie wolności słowa

5. Zanikanie klasy średniej

 

Globalny lockdown

Nasz numer jeden. To, co się wtedy stało było wydarzeniem historycznym, a skutki blokowania gospodarki będą widoczne w różnych obszarach naszego życia przez wiele lat.

W maju Trader21 napisał artykuł „Kto zyska na zniszczeniu gospodarki?” w którym słusznie zwracał uwagę, że globalny lockdown to zatrzymanie gospodarki na większą skalę niż było to podczas II Wojny Światowej. Wymienił też wówczas kilka celów, które mogą być priorytetem dla rządzących.

„1. Konsolidacja rynku poprzez złamanie gospodarki”

Jak było? Najpierw załamano handel tradycyjny na czym skorzystały firmy z branży e-commerce, głównie te największe koncerny. Właściciele Facebooka czy Amazona szybko wyszli na plus z całego kryzysu. Z kolei zarówno właściciele jak i pracownicy średnich i małych firm na całym świecie zostali uzależnieni od pomocy państwa lub już zdążyli zbankrutować. Stało się tak chociażby z właścicielami punktów gastronomicznych.

Wbrew zapowiedziom lockdowny nie przyniosły jakichś wybitnych rezultatów i ograniczenia są z nami do dzisiaj. Gdyby wziąć pod uwagę Polskę, można powiedzieć, że właśnie rujnuje się życie właścicieli: stoków narciarskich, hoteli, pensjonatów itd. Ich bankructwa będą idealną okazją dla państwa oraz dużego zagranicznego kapitału by dokonywać przejęć.

„2. Przejmowanie aktywów materialnych po koszcie zero”

O tym już wspomnieliśmy opisując jak Rezerwa Federalna zaczęła nagle skupować obligacje poszczególnych przedsiębiorstw. Ale czy przykłady można ograniczyć tylko do banków centralnych? Absolutnie. Rząd Portugalii właśnie wprowadził prawo, które umożliwia wywłaszczenie obywateli z nieruchomości, jeśli zajdzie wyższa potrzeba. Oczywiście w każdym takim wypadku ma być wypłacone odpowiednie odszkodowanie. Co to za wyższa potrzeba? Jak będzie ustalane odszkodowanie? Nie wiadomo. Wiadomo jedynie, że dramatyczną sytuacją da się usprawiedliwić wiele. Wystarczy tylko dobrze wystraszyć ludzi, tak jak zrobiono to podczas wiosennego globalnego lockdownu.

„3. Wzrost inflacji”

W USA to nie takie proste. Dodruk w 2020 roku był kolosalny, ale żeby wywołać potężną inflację potrzebna jest jeszcze cyrkulacja waluty. Czytaj: pieniądz musi szybko krążyć w gospodarce. Tymczasem w 2020 roku wiele osób zachowywało się jednak dość zachowawczo. W USA cyrkulacja pieniądze mocno spadła. Naszym zdaniem jest to jednak sytuacja, która nie potrwa długo. Po globalnym lockdownie oraz gigantycznym wzroście bezrobocia, wprowadzono wysokie zasiłki dla obywateli USA. Te zasiłki właśnie wracają i skutecznie zniechęcą wiele osób do pracy np. w rolnictwie. Dzieje się tak nie tylko w USA, ale też wielu innych krajach. Już niebawem taka sytuacja wpłynie na wyższe ceny surowców rolnych. Będzie to jeden z elementów, który napędzi wzrost inflacji.

Swoją drogą, w wielu krajach poza USA inflacja już dała o sobie znać. Polacy coś o tym wiedzą, bo mają za sobą kolejny rok wyraźnych wzrostów cen.

„4. Wzrost opresyjnego prawa”

Mieliśmy do czynienia z lawiną zakazów i obostrzeń, często bardzo absurdalnych. W 2019 roku chyba nikt nie uwierzyłby, że będzie można zatrzymać w domach tak dużą część społeczeństwa. A jednak tak się stało. Opresyjne prawo wprowadzano chociażby we Francji czy Danii, gdzie spotkało się to z protestami o których pisaliśmy wcześniej. Kilka akapitów wyżej wspomnieliśmy też o Portugalii, gdzie wszystko zmierza w kierunku komunizmu. Dramatycznie wygląda również sytuacja w Hiszpanii.

Podsumowując, wiosenny lockdown był wydarzeniem bez precedensu. Gdyby wszystko na tym się skończyło, pewnie udałoby się uratować wiele ciekawych biznesów i uniknąć dużego wzrostu zadłużenia oraz bezrobocia. Niestety radykalne obostrzenia są kontynuowane do dziś na całym świecie. A to nieuchronnie prowadzi nas do zniszczenia światowej gospodarki. Cokolwiek się potem stanie, będzie przez polityków tłumaczone koronawirusem. To dla nich bardzo wygodne rozwiązanie.
 

P.S. Jeżeli chcielibyście wyobrazić sobie jak może wyglądać świat za 10 lat, to zachęcamy Was do przeczytania „Limes inferior” autorstwa Janusza Zajdla. W drugiej kolejności polecamy „Całą prawdę o planecie Ksi” oraz „Paradyzję”.
 

P.S. 2 Postanowiliśmy założyć konto na platformie Gab, która jest połączeniem funkcji Facebooka, Twittera i Wykopu. Jeśli chcecie śledzić także nasze krótsze wpisy to od tej pory będą one pojawiały się także na platformie Gab. Jeśli zaś ktokolwiek z Was uważa, że należałoby otworzyć konto na zupełnie innej platformie, to bardzo chętnie poczytamy Wasze opinie w komentarzach.

 

Independent Trader Team

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze

Powiązane wpisy