Search
Close this search box.

Czy czeka nas wojna mocarstw?

Przyglądając się nagłówkom w mediach można dojść do wniosku, że największym niebezpieczeństwem dla rynków jest dziś potencjalna kolejna fala obostrzeń związanych z koronawirusem. Oczywiście globalny lockdown byłby tragiczny dla gospodarki, ale w tle mamy jeszcze jeden bardzo poważny problem. Są nim coraz silniejsze napięcia pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Chinami.

 

Znaczenie USA i Chin na globalnej szachownicy

Na początek kilka danych liczbowych, aby przypomnieć sobie jak gigantyczne znaczenie dla globalnej gospodarki ma to, co dzieje się miedzy USA i Chinami.

Stany Zjednoczone odpowiadają za ok. 20% globalnego PKB. W przypadku Chin ten wskaźnik wynosi 15%. Z kolei współpraca gospodarcza obu krajów odpowiada za 42% światowego handlu. Te liczby same w sobie robią wrażenie, natomiast warto dodać, że jakiekolwiek decyzje polityczne USA bądź Chin szybko mogą odbić się na działaniach ich sojuszników. A zatem to co dzieje się na linii Waszyngton – Pekin może zdecydować o stanie globalnej gospodarki w kolejnej dekadzie.

 

Istotne wydarzenia z ostatnich lat

Narastający konflikt USA i Chin nie jest tematem nowym. Atmosfera pogarsza się już od jakiegoś czasu, dlatego warto podsumować co działo się do tej pory.

1. Chiny do spółki z Rosją zaczęły w szybkim tempie odchodzić od dolara. Poniższy wykres pozwala uświadomić sobie jak szybki jest to proces.

Jeszcze w 2015 roku aż 90% handlu pomiędzy Chinami i Rosją rozliczano w dolarach. Był to okres kiedy Stany Zjednoczone regularnie nakładały sankcje na Rosjan, stąd też Władimir Putin uznał, że należy zrobić wszystko, co tylko możliwe aby uniezależnić się od dolara. Chińczycy mieli podobne podejście. Efekt? Po 5 latach Chiny i Rosja rozliczają w dolarze zaledwie 46% wzajemnych transakcji. To spadek o połowę!

2. Wraz z porzucaniem dolara, Chiny i Rosja zaczęły silnie iść w stronę złota. Określenie chińskich rezerw jest jednak sporym problemem. Chiny podają co prawda oficjalny poziom rezerw (obecnie to niecałe 2000 ton), ale realnie posiadają znacznie więcej kruszcu. Naszym zdaniem można bez większych wahań przyjąć, że jest to ponad 15 000 ton. Swoją drogą, w przypadku USA sytuacja wygląda odwrotnie. Amerykańskie rezerwy wynoszą rzekomo 8134 tony, ale od kilkudziesięciu lat nie przeprowadzono w tej kwestii żadnego audytu.

3. Współpraca Chin i Rosji wyszła poza sferę militarną i objęła także finanse oraz bankowość. Oba kraje pracują nad rozwijaniem systemu płatności, który ma ułatwić omijanie dolara w handlu międzynarodowym. To bardzo istotny temat, ponieważ na dzień dzisiejszy świat korzysta z amerykańskiego systemu SWIFT. W efekcie Stany Zjednoczone mogą odciąć od normalnego handlu dowolny kraj (tak też stało się w przypadku Iranu).

4. Amerykanie zaczęli nakładanie ceł na produkty importowane z Chin. Pekin odpowiedział tym samym. Była to niejako realizacja wyborczych obietnic Donalda Trumpa, który zapowiadał postawienie amerykańskiej gospodarki na pierwszym miejscu. Nakładanie ceł miało wymusić na Chińczykach pewne ustępstwa, np. zgodę na kupowanie większej ilości amerykańskich surowców rolnych, kosztem innych krajów.

5. Stany Zjednoczone zerwały porozumienie z Iranem i bezpodstawnie oskarżyły ten kraj o to, że dalej rozwijał swój program nuklearny. Tuż po tym Amerykanie nałożyli na Iran sankcje, które uderzyły także m.in. w Chiny i Rosję. Warto w tym miejscu dodać, że postawa USA nie spodobała się także na Zachodzie Europy i dała kilku europejskim krajom impuls do rozpoczęcia prac nad własnym systemem płatności.

Powyżej wymieniliśmy tylko kilka ważniejszych wydarzeń z poprzednich lat. Większość z Was pamięta jeszcze zapewne, że w latach 2018-2019 umowa handlowa USA – Chiny była tematem nr 1 dla inwestorów. Potem nagłówki opanował koronawirus. Warto jednak zauważyć, że w ostatnich tygodniach na linii USA – Chiny ponownie działo się sporo.

 

Wydarzenia z ostatnich tygodni

Poniższe wydarzenia nie są ułożone w kolejności chronologicznej, ale w tym przypadku nie ma to znaczenia. Najistotniejszy jest fakt, że wszystko to wydarzyło się na przestrzeni zaledwie 3 miesięcy – pomiędzy majem i sierpniem.

1. Wielka Brytania postanowiła, że dalszy rozwój technologii 5G będzie prowadzony we współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. Jednocześnie premier UK Boris Johnson zabronił krajowym operatorom kupowania jakiegokolwiek sprzętu od chińskiej firmy Huawei. Dodatkowo, brytyjski rząd chce aby firma całkowicie wycofała się z ich rynku do 2027 roku.

2. Stany Zjednoczone nakazały zamknięcie chińskiego konsulatu w Houston, twierdząc, że większość chińskich dyplomatów prowadzi tak naprawdę działalność szpiegowską. W sieci pojawił się nawet filmik mający pokazywać palenie dokumentów przez Chińczyków (aż przypomina się film „Operacja Argo” i podobnie zachowanie Amerykanów w Iranie).

3. Chińczycy z kolei wydali nakaz zamknięcia amerykańskiego konsultatu w Chengdu.

4. Stany Zjednoczone zablokowały transport półprzewodników do Huaweia.

5. Amerykańska marynarka wojenna przejęła statek przewożący zaopatrzenie farmaceutyczne z Chin do Iranu.

6. Stany Zjednoczone w lipcu dwukrotnie wysłały swoje siły na ćwiczenia na Morzu Południowochińskim (obszar w którym ścierają się wpływy USA i Chin). Z kolei kilka tygodni później nad tym samym morzem swoje manewry przeprowadziło chińskie lotnictwo.

7. Kilka dni temu amerykański Senat przyjął ustawę, która dopuszcza wykluczenie chińskich spółek z giełd w USA. Projekt wymaga od poszczególnych przedsiębiorstw zaświadczenia, że nie są pod kontrolą obcego rządu. Jeśli do 2022 roku Nadzór Rachunkowości Spółek Publicznych nie będzie w stanie określić czy spółka spełnia wymogi, to takie przedsiębiorstwo będzie usuwane z giełdy. Na tą chwilę w USA zarejestrowanych jest 230 chińskich spółek o łącznej kapitalizacji rzędu 1,8 bln dolarów.

8. Sekretarz Stanu USA Mike Pompeo wygłosił emocjonalne przemówienie w którym stwierdził, że „należy bronić wolności przed Komunistyczną Partią Chin”. Nie było to jedyne radykalne stwierdzenie Pompeo.

Wszystkie te wydarzenia sugerują, że atmosfera robi się naprawdę napięta. Warto więc zwrócić uwagę na to, jakie są obecne szanse oraz słabości obu krajów oraz co potencjalnie może wydarzyć się w kolejnych tygodniach.

 

Słabości Chin i potencjalne przewagi Stanów Zjednoczonych

Na początek kilka elementów tej rozgrywki, które mogą sprawić, że USA znajdą się w lepszej sytuacji niż Chiny.

1. Problemy sektora bankowego

Chociaż chińskie władze unikają tego tematu, coraz słabsza koniunktura uderza w różne instytucje finansowe. Można byłoby wymienić długą listę lokalnych banków, które są niewystarczająco dokapitalizowane. Co jakiś czas można usłyszeć o przejęciach w chińskim sektorze finansowym – część z nich oznacza tak naprawdę ratowanie niewydolnych firm przez państwowe banki. W razie pogorszenia sytuacji, problemy dotyczyć będą nie tylko małych banków, ale także tych największych. Ich ratowaniem będzie musiał się zająć Bank Centralny Chin.

Sytuacja wygląda inaczej w Stanach Zjednoczonych, gdzie największe banki są w znacznie lepszej sytuacji. Nie jest to oczywiście ich zasługa, a raczej efekt wyratowania tych banków z pieniędzy podatników w 2008 roku, po wielu latach lekkomyślnej polityki kredytowej.

2. Ograniczona rola juana

Chiny oczywiście dążą do tego, aby ograniczyć rolę dolara w transakcjach międzynarodowych, jednak ich waluta nie jest mocną alternatywą. Pekin nie mógłby w tym momencie zaproponować światu, aby to juan został nową walutą rezerwową, w miejsce dolara. Dobitnie potwierdza to poniższy wykres który pokazuje jaki udział w globalnych rozliczeniach mają poszczególne waluty.

 

Jak widać dolar wciąż jest absolutnym liderem, a juan (kolor granatowy) w skali globalnej odgrywa stosunkowo niewielką rolę. Dlatego też wiele krajów chętnie będzie prowadziło interesy z Chinami, ale nie zechce odciąć się od dolara (chyba, że Amerykanie wymuszą to swoimi działaniami).

3. Uzależnienie od importu półprzewodników

Ograniczenia w eksporcie amerykańskich półprzewodników do Chin mają naprawdę duże znaczenie. W przypadku Państwa Środka ta branża tak naprawdę dopiero raczkuje. Jeśli ograniczenia w handlu między USA i Chinami będą się zwiększać, chińskie koncerny technologiczne mogą znaleźć się w sporych opałach.

4. Uzależnienie od handlu morskiego

Towary trafiające z Chin do pozostałych krajów podróżują głównie drogą morską. Większość ropy importowanej przez Chiny także jest transportowana na statkach. Oznacza to, że niezakłócony handel morski ma kluczowe znaczenie dla rozwoju gospodarczego Państwa Środka. Z kolei Amerykanie są absolutnym liderem jeśli chodzi o możliwości marynarki wojennej. Potencjalna wojna na Morzu Południowochińskim, lub chociażby zablokowanie USA kilku kluczowych cieśnin, postawiłaby Chiny w bardzo trudnej sytuacji.

5. Globalny zwrot w kierunku protekcjonizmu

Prawie pół wieku globalizacji było okresem w którym Chiny gwałtownie bogaciły się dzięki otwarciu na świat i taniej sile roboczej. Produkcja z krajów rozwiniętych stopniowo przenosiła się do Państwa Środka, a Chińczycy mogli uczyć się podpatrując nowoczesne rozwiązania technologiczne. Taki stan rzeczy stopniowo zmniejszał dystans pomiędzy Chinami a USA, aż do momentu w którym Pekin może uważać się za równorzędnego rywala dla Stanów Zjednoczonych.

Jeśli jednak trend globalizacji zostanie zatrzymany, z pewnością ograniczy to możliwości dalszego rozwoju chińskiej gospodarki. Podczas napięć na linii USA-Chiny część spółek może wycofać się z działalności na terenie Państwa Środka. Oczywiście Chiny nie będą jedynym przegranym sytuacji, ale to właśnie ich gospodarka najbardziej odczuje zwrot w kierunku protekcjonizmu.

 

Słabości USA i potencjalne przewagi Chin

Nie tylko Chiny mają słabe punkty. W przypadku Stanów Zjednoczonych taką listę również można stworzyć. Mamy wręcz wrażenie, że z rok na rok tych słabych punktów USA ma coraz więcej.

1. Obecne zmiany w USA i ich nadchodzące skutki

Koronawirus sprawił, że kilkadziesiąt milionów Amerykanów wylądowało na bruku. Z kolei prezydent Donald Trump chcąc zadbać o swoje poparcie w nadchodzących wyborach, zdecydował się na wprowadzenie czeków. Z tego powodu dziesiątki milionów osób najpierw otrzymywało po 600 dolarów tygodniowo, a teraz przez kilka miesięcy będzie otrzymywać po 400 dolarów tygodniowo. Nie trudno się domyślić jaki będzie tego skutek. Wyobraźcie sobie jak nikła jest motywacja do pracy, kiedy niezależnie od tego czy pracujecie czy nie, otrzymujecie podobne pieniądze. Jest to zniechęcanie ludzi do pracy, a co za tym idzie – wpędzanie gospodarki w recesję. Już dziś mówi się o tym, że brak ludzi do pracy wywoła m.in. wzrost cen żywności. Jeśli tak się stanie, z pewnością podburzy to sporą część społeczeństwa. Mowa o osobach u których wydatki na podstawowe produkty stanowią kluczową część budżetu domowego. 

2. Gigantyczne dysproporcje społeczne

Temat wałkowany przez nas od dłuższego czasu, więc tutaj wspomnimy o tym jedynie w skrócie. W żadnym innym rozwiniętym kraju dysproporcje w zarobkach nie są tak duże jak w USA. I tylko w niewielkiej mierze jest to efektem lenistwa części społeczeństwa. Po prostu wynagrodzenia realnie stoją w miejscu od lat, a najbogatsi zarabiają na akcjach i obligacjach, których ceny są podbijane przez bank centralny.

Dlatego też w każdym momencie, kiedy wprowadza się zmiany rzekomo mające stymulować gospodarkę (np. skup obligacji przez FED), tak naprawdę jedynym efektem jest coraz większa różnica w majątku najbogatszych i reszty. A to oczywiście napędza wydarzenia które potem widzimy w serwisach informacyjnych (zamieszki, wzrost przestępczości itd.).

3. Specyfika protestów

Jeśli porównamy protesty w Hong Kongu oraz w Stanach Zjednoczonych to łatwo zauważyć różnicę. W Hong Kongu protesty skupiały się głównie na władzy, z kolei na ulicach amerykańskich swoją złość wyładowywano na wszystkim, co było w pobliżu. Dlatego też wielokrotnie niszczone i plądrowane były sklepy (nawet jeśli ich właściciele sprzyjali protestującym).

Wspominamy o tym, ponieważ spodziewamy się, że zamieszki będą zdarzały się coraz częściej. Niektóre spośród zniszczonych sklepów nigdy nie zostaną ponownie otwarte, część przedsiębiorców wybierze życie na garnuszku państwa.

4. Dolar w obliczu utraty statusu waluty rezerwowej

W obecnym systemie dolar pełni rolę waluty rezerwowej. Oznacza to całą masę przywilejów dla Stanów Zjednoczonych. Kraj ten może właściwie bezkarnie drukować walutę i wysyłać ją w świat, gdyż zapotrzebowanie jest nieograniczone. Oczywiście do pewnego momentu.

Tak się składa, że w poprzednich wiekach różne kraje cieszyły się wspomnianym przywilejem. Niestety, w każdym przypadku status waluty rezerwowej był tracony po upływie ok. 100 lat. Po prostu waluta była przesadnie niszczona albo dany kraj nagle tracił status mocarstwa w wyniku jakiejś wojny.

Oczywiście dziś trudno wyobrazić sobie tą zmianę, ale dolar jest główną walutą już od 100 lat i jego udział w rezerwach walutowych innych krajów stopniowo spada. Część krajów, jak Rosja i Chiny, wprost informuje o stopniowym odchodzeniu od dolara. Takie działania mogą prowadzić do wojen (przypominamy historię Iraku, a potem Libii, które chciały sprzedawać ropę z pominięciem dolara).

Na dziś nie wydaje się możliwe aby Chiny i Rosja tak po prostu z dnia na dzień porzuciły dolara. Jest to powolny proces, który jednak cały czas postępuje. Inne kraje zdają sobie z tego sprawę. Nie wiedzą jak będzie wyglądał świat po resecie, ale wiedzą, że dolar będzie w nim odgrywał mniejszą rolę. Dlatego starają się dbać o relacje z Chinami i ich sojusznikami.

5. Specyfika pokolenia millenialsów

Trudno nie przypomnieć tutaj pewnej prawidłowości:

a) Ciężkie czasy tworzą twardych ludzi

b) Twardzi ludzie tworzą dobre czasy

c) Dobre czasy tworzą słabych ludzi

d) Słabi ludzie tworzą ciężkie czasy

Dla Stanów Zjednoczonych wspomniane ciężkie czasy to głównie lata 30. oraz początek lat. 40 XX wieku (Wielki Kryzys oraz II Wojna Światowa). W tych latach wyrosło pokolenie nauczone pokory. Kolejne pokolenia wciąż miały świadomość tego, że nie zawsze musi być lekko, a podstawą sukcesu jest ciężka praca. Aż w końcu dotarliśmy do tzw. pokolenia Millenialsów, którego spora część jest przekonana, że dobrobyt da się po prostu budować w oparciu o kredyt i wieczną konsumpcję. Tymczasem, jak wiadomo, gospodarka oparta na konsumpcji w końcu zderza się ze ścianą.

Inaczej sytuacja wygląda w Chinach, gdzie najmłodsze pokolenie przyzwyczajone jest do ciężkiej pracy. Z kolei 40-latkowie pamiętają trudne czasy, kiedy Chiny były po prostu bardzo biednym państwem.

To sprawia, że wielu młodych Amerykanów i młodych Chińczyków patrzy na świat z zupełnie innej perspektywy. To, co dla jednych jest gigantycznym problemem, dla innych jest zaledwie jedną z wielu przeszkód w życiu. Oczywiście stosujemy tu spore uogólnienie, ale nie ma żadnego przypadku w tym, że w przeszłości tak wiele mocarstw upadało, a ich miejsce zajmowały inne. Po prostu jedne narody osiadały na laurach i traciły chęć do dalszego rozwoju, a inne parły do przodu.

 

Co zatem może nas czekać?

Powyżej z pewnością dałoby się wymienić kilka kolejnych elementów, które mogą działać na korzyść Chin lub USA. Warto jednak poświęcić nieco miejsca na potencjalne wydarzenia, które mogą być skutkiem napięć pomiędzy oboma krajami. Zaczniemy od tych o mniejszej skali, a następnie przejdziemy do tych najpoważniejszych.

1. Kontynuacja wojny handlowej i nowe cła

Być może zamiast kolejnych manewrów na Morzu Południowochińskim doczekamy się powrotu do typowej wojny handlowej. W imię swojego hasła „Make America Great Again” Donald Trump nałoży na Chiny kolejne cła, a Pekin odpowie tym samym. Będzie to miało jakiś wpływ na rynki finansowe, ale na pewno mniejszy niż marcowy lockdown.

2. Podgrzewanie atmosfery przez kompleks militarny

Amerykańskie wojsko opiera swoje działania o prywatne firmy. Dla nich wojna to gigantyczny interes. Możemy więc spodziewać się „tajemniczych” zdarzeń na terytorium Chin, które zostaną wywołane przez określone grupy interesu, a winnym będą po prostu całe Stany Zjednoczone. Jak zawsze w takich przypadkach działania będą służyć bardzo wąskiej grupce osób, a poszkodowanych będzie znacznie więcej. Wystarczy spojrzeć na Bejrut, gdzie jeden wybuch doprowadził do szkód na 15 mld dolarów(!).

3. Chiny wprowadzają embargo na metale ziem rzadkich

Jeśli ktoś chciałby poczytać o tym czym są metale ziem rzadkich oraz jak bardzo ten rynek jest zmonopolizowany przez Chiny, wystarczy skorzystać z wyszukiwarki na blogu. W chwili obecnej Amerykanie działają nad tym aby samodzielnie przetwarzać te surowce, ale droga do uniezależnienia się od Chin wciąż jest długa. Jeśli w którymś momencie konfliktu Chiny odetną USA od dostaw, będzie to znaczący cios. Z drugiej strony poprzednie lata sugerują, że Pekin nie jest zbyt skory do takiego ruchu.

4. Proxy wars

Konflikt USA vs. Chiny zamieni się w wojnę pomiędzy ich sojusznikami. Będzie to próba sił na mniejszą skalę. Potencjalnie takie zdarzenie mogłoby dotyczyć Indii i Pakistanu, między którymi od lat trwa spór o terytorium. Indie to sojusznicy USA, a Pakistan w ostatnich latach wpadł w objęcia Chin.

5. Odcięcie Chin od dolara

To ruch, który Amerykanie mogą wykonać, ale nie wydaje się on być sensowny. Oznaczałby kataklizm dla globalnej gospodarki, a w dodatku zmusiłby Chiny do tego, by radzić sobie z pominięciem dolara. Jak widać po ich współpracy z Rosją – da się to zrobić.

6. Porzucenie dolara przez Chiny, Rosję i państwa sojusznicze

Jest to tak naprawdę wypowiedzenie wojny, które doprowadziłoby nas do konfliktu militarnego. Wydaje się, że póki co Chiny oraz ich sojusznicy wolą odchodzić od dolara po cichu, budując infrastrukturę pod system w którym dolar nie będzie już globalną walutą rezerwową.

Oczywiście jest też druga opcja, gdzie różne kraje porzucają dolara, gdyż przechodzą do systemu z globalną walutą ponadnarodową (wszystko w porozumieniu z USA). To jednak zupełnie inny wątek.

7. Otwarty konflikt na Morzu Południowochińskim

Wojna pomiędzy dwoma najważniejszymi krajami w miejscu gdzie ścierają się wpływy USA i Chin. To przez Morze Południowochińskie przepływa 1/3 światowej żeglugi morskiej. Jest to miejsce absolutnie kluczowe dla międzynarodowego handlu. Trudno wyobrazić sobie taką otwartą wojnę, a z drugiej strony wydarzenia z ostatnich tygodni sprawiają, że nie można tego wykluczyć.

 

Wnioski

Trzy ostatnie scenariusze należą do tych skrajnie pesymistycznych. Jeśli którykolwiek z nich doszedłby do skutku, inwestorzy zobaczą gigantyczne spadki na rynkach, a i tak nie będzie to ich największe zmartwienie. Właśnie na takie skrajne scenariusze trzyma się złoto w postaci fizycznej.

Z perspektywy czasu widać, że gigantycznym błędem USA była agresywna polityka względem Rosji, prowadzona przez Obamę. Wymusiła ona na Rosjanach ścisłą współpracę z Chinami.

Obecnie napięcia nie sprzyjają rozwojowi gospodarczemu i mogą uderzyć w gospodarkę silniej niż koronawirus (chyba, że do koronawirusa dodamy głupie decyzje polityków). Jeśli konflikt na linii USA-Chiny przybierze na sile, pozostaną jedynie dwa rozwiązania. Pierwsze to ostateczne porozumienie, reset systemu, zmniejszenie roli dolara i zwiększenie roli juana. Drugie to wojna, choć trudno określić dokładnie pod jaką postacią.

Naszym zdaniem z czasem konflikt na linii USA – Chiny przybierze na sile. Kiedy to się stanie, nikt nie będzie już myślał o koronawirusie. Ostateczną konsekwencją będzie upadek dolara i przejście do systemu z nową ponadnarodową walutą.

Nie oznacza to jednak, że dolar upadnie jutro. Podkreślamy to, ponieważ w ostatnim czasie pojawiły się nagłówki o potencjalnym końcu panowania dolara. Indywidualni inwestorzy chętnie grają na wzrost euro względem amerykańskiej waluty. Z kolei bankowi giganci mają największą pozycję long na dolarze od 8 lat (czerwona linia na wykresie).

Pozostaje tylko przypomnieć, że zazwyczaj w takich sytuacjach to banki mają rację, a inwestorzy się mylą. Naszym zdaniem tym razem będzie podobnie. Zanim dolar zacznie tracić na znaczeniu, czeka nas przynajmniej jeszcze jedno mocne odbicie USD (niewykluczone, że będzie ich więcej).

Independent Trader Team

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze

Powiązane wpisy