Search
Close this search box.

Najważniejsze wydarzenia minionych tygodni – Listopad 2023

Polska po wyborach 

Wybory parlamentarne za nami. Wzbudziły ogromne emocje, a spora mobilizacja wśród osób nastawionych negatywnie do dotychczasowego rządu sprawiła, że mieliśmy do czynienia z rekordową frekwencją (ponad 74%).

Najwięcej mandatów (194) zdobyło Prawo i Sprawiedliwość, ale to wciąż za mało, aby utrzymać sejmową większość (potrzebne minimum 231). Nawet ewentualna koalicja z Konfederacją nic tutaj nie pomoże. Dlatego też istnieje bardzo duża szansa, że koalicję rządzącą stworzą Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga oraz Lewica.

Źródło: forsal.pl, PKW

Zanim do tego dojdzie, swoją próbę skonstruowania rządu podejmie zapewne PiS. Można więc zakładać, że czeka nas kilka tygodni chaosu, przekomarzań i spekulacji.

Wyniki zostały odebrane przez inwestorów stosunkowo pozytywnie. W dużej mierze dlatego, że nowy rząd (stworzony z dotychczasowej opozycji) ma mieć dużo lepsze stosunki z Brukselą, a to z kolei zwiększa szanse na odblokowanie środków z Krajowego Programu Odbudowy. Byłaby to z pewnością pozytywna informacja chociażby dla niektórych spółek budowlanych.

Naszym zdaniem zbyt dużych powodów do optymizmu jednak nie ma. Nie wyobrażamy sobie sytuacji, w której Donald Tusk jedzie do Brukseli i tak po prostu uzyskuje decyzję o odblokowaniu środków. W polityce takie osiągnięcia niemal zawsze okupione są jakimiś stratami. Pytanie więc: co takiego zostanie poświęcone, aby zyskać środki z KPO?

Warto pamiętać, że Niemcom niezbyt podobają się niektóre polskie inwestycje, takie jak Centralny Port Komunikacyjny czy też port w Świnoujściu.

Jeśli zaś chodzi o szersze spojrzenie na sprawy gospodarcze, to potencjalny nowy rząd niesie za sobą sporo zagrożeń. Platforma Obywatelska została już zweryfikowana w latach 2007-2015 – natychmiast okazało się, że partia ta nie ma w planach obniżania podatków. Zamiast tego mieliśmy długą listę afer, tragicznie prowadzone inwestycje publiczne (przykład autostrad przed Euro 2012) i uległość wobec zagranicy. Sporo osób zapomniało także, że propaganda prorządowa płynęła wówczas jednocześnie z TVN i TVP.

W potencjalnej koalicji miałaby pojawić się także Lewica, której socjalistyczne postulaty bardzo często przebijają pomysły PiS-u. Z kolei propozycja 1000 zł dopłat dla studentów wydaje się być idealnym sposobem na stworzenie w Polsce potężnej grupy młodych osób, bez jakichkolwiek ambicji, przyzwyczajonych do wsparcia ze strony opiekuńczego państwa.

Ostatni element układanki to Trzecia Droga, stworzona z połączenia partii Szymona Hołowni oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego. A zatem z jednej strony mamy lekki powiew świeżości, który być może przyniesie trochę pozytywów, ale zawiera w sobie także niebezpieczne pomysły lidera (przyjęcie euro, likwidacja gotówki). Z drugiej strony mamy zaś PSL, czyli partię, która towarzyszyła Platformie Obywatelskiej w trakcie jej rządów.

Wspominamy o tym wszystkim, bo wśród części Polaków pojawił się po tych wyborach jakiś nieuzasadniony optymizm. Tak jakby nowy rząd miał stanowić nową jakość. Tymczasem wystarczy cofnąć się o kilka-kilkanaście lat, aby przypomnieć sobie:

  • jak wyglądała warszawska reprywatyzacja w wykonaniu Hanny Gronkiewicz-Waltz,
  • jak politycy PO chcieli przyjmować nielegalnych imigrantów,
  • ile autostrad ukończono na Euro 2012,
  • jak „chwilowo” podwyższono VAT do 23%.

Oczywiście byłoby świetnie, gdyby nowy rząd pozytywnie nas zaskoczył. Gdybyśmy mieli stworzyć listę 5 zachcianek, to chcielibyśmy, aby:

  1. Inwestycje wzmacniające bezpieczeństwo i gospodarkę przebiegały sprawnie (z budową elektrowni atomowej włącznie).
  2. Polska nie uległa presji ze strony UE, dotyczącej przyjęcia imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu.
  3. Zakupy dla polskiej armii były prowadzone sprawnie przy jednoczesnej odbudowie polskiego przemysłu zbrojeniowego.
  4. Polska nie podejmowała żadnych kroków zmierzających w stronę przyjęcia euro czy likwidacji gotówki.
  5. Państwo nie komplikowało prawa w taki sposób jak było to do tej pory (przydałoby się w końcu trochę oddechu dla małych i średnich przedsiębiorstw).

Zobaczymy ile spośród tych zachcianek uda się spełnić.

Chat Control 2.0, czyli pełna kontrola naszych rozmów

W dzisiejszych czasach już niemal każdy korzysta czy to z e-maila czy też komunikatorów takich jak Messenger. Czy zastanawialiście się kiedyś, czy równie chętnie sięgnęlibyście po te aplikacje wiedząc, że każda wiadomość lub wysłane zdjęcie będzie kontrolowane?

To właśnie jest przedmiotem ustawy Komisji Europejskiej pod tytułem Chat Control 2.0.

19 października miało odbyć się głosowanie nad wspomnianą wyżej ustawą mającą na celu walkę z wykorzystywaniem seksualnym dzieci (CSAR). Ostatecznie zostało ono przesunięte ze względu na brak wymaganej większości głosów. Cel wydaje się szczytny, ale co tak naprawdę wiąże się z wdrożeniem tego pomysłu?

W praktyce oznacza to koniec prywatności podczas wysyłania wiadomości poprzez e-mail, komunikatory tekstowe czy też podczas umieszczania jakiejkolwiek zawartości w serwisach oferujących przechowywanie w chmurze. Kontrolą miałyby zostać objęte również aplikacje oferujące szyfrowane wiadomości takie jak Whatsapp czy też Signal. Signal już ogłosił, że w takim wypadku opuści Europę. Jak podkreśla Karl Emil Nikka, szwedzki ekspert do spraw bezpieczeństwa IT, to bardzo mądra decyzja z ich strony, ponieważ takie furtki zagrażają bezpieczeństwu dzieci i dorosłych na całym świecie. „Reszta świata nie powinna cierpieć tylko dlatego, że my, w Europie, nie jesteśmy w stanie powstrzymać propozycji Unii Europejskiej, która narusza prawa człowieka, Konwencję Praw Dziecka a także Kartę Podstawowych Praw Unii Europejskiej”.

Na ten moment okazuje się, że jest wiele państw, które wyraźnie sprzeciwiają się kontrowersyjnemu projektowi, m.in. Niemcy, Austria, Polska czy Estonia. Problem polega jednak na tym, że ustawa nie została odrzucona a jedynie jej głosowanie zostało przesunięte w czasie. Jest duże prawdopodobieństwo, że projekt (przynajmniej w nieco okrojonej wersji) zostanie w końcu przegłosowany. W takim wypadku możliwe będzie „ciche” rozwijanie tego prawa w kolejnych latach, a takie zmiany powoli i po cichu zaczną naruszać naszą prywatność.

Unia Europejska, która w praktyce miała oferować swoim obywatelom m.in. poprawę poziomu życia, wolność i demokrację, powoli przeobraża się w państwo policyjne, które chce mieć pełny dostęp do naszych prywatnych rozmów. Tak jakby nadzór urzędników miał sprawić, że dzieci staną się bezpieczne.

Nasuwa się tutaj jedno pytanie. Czy to są kwestie, którymi Unia powinna się w ogóle zajmować? Bo chyba nie po to Polacy głosowali 20 lat temu za wejściem do UE, aby teraz Bruksela naruszała naszą prywatność.

Tajny plan Izraela

Kilka dni temu krytyczny wobec izraelskiej władzy dziennik internetowy „The Times of Israel”, opublikował nieznany dotąd raport, z którego wynika, że ludność obecnej Strefy Gazy (ok. 2,3 mln osób) mogłaby zostać przesiedlona. Na ten moment premier Izraela zapewnia, że jest to jedynie koncepcja przedstawiona przez Ministerstwo Wywiadu, jednak w obecnej, napiętej sytuacji z pewnością nie można jej lekceważyć.

W dokumencie zostały przedstawione 3 scenariusze z czego jeden wydaje się być szczególnie faworyzowany ze względu na jego długotrwałe efekty. Plan ten przedstawia przesiedlenie ludności cywilnej ze Strefy Gazy na egipski Półwysep Synaj. Takiego rozwoju wydarzeń obawia się Egipt, który nie chce brać na siebie obecnego problemu Izraela, jakim jest Gaza.

Na szczególną uwagę jednak zasługują opisane role jakie zostały przypisane niektórym państwom.

Stany Zjednoczone miałyby wywrzeć nacisk na Egipt i wspierać inicjatywę wśród krajów arabskich. To raczej nic dziwnego, gdyż wydaje się, że wraz z innymi krajami Zachodu mocno wspierają Izraelską stronę od samego początku konfliktu.

Zainteresowanie wzbudza jednak pojawienie się na liście Grecji oraz Hiszpanii, które miałyby przyjąć na swoje terytorium potencjalnych uchodźców. Jak doskonale wiecie oba te kraje należą do Unii Europejskiej co oznacza, że w ramach pakietu migracyjnego UE, część z nich trafiłoby zapewne także do innych krajów na kontynencie. Taka sytuacja mogłaby doprowadzić do jeszcze większej destabilizacji sytuacji w wielu europejskich państwach, których rządy zdecydowanie popierają Izrael. Już teraz mamy tutaj do czynienia z licznymi demonstracjami na rzecz wsparcia Palestyńczyków. Co gorsze niektóre budynki zamieszkane przez żydów w Berlinie i Paryżu, zostały oznaczone niebieską gwiazdą Dawida. Czy coś Wam to przypomina?

Źródło: The Times of Israel

Wydaje się to szczególnie symboliczne, gdyż za kilka dni, 9 listopada przypada kolejna rocznica „Nocy kryształowej”, czyli rozpoczęcia pogromu Żydów w nazistowskich Niemczech w 1938 roku. Ich domy oraz sklepy były oznaczane właśnie w taki sam sposób.

Na ten moment sytuacja na Bliskim Wschodzie jest daleka od normalnej. Izrael dopuszcza się coraz krwawszych ataków, na co w tym momencie nie reaguje jeszcze świat arabski, choć poszczególni przywódcy dają już do zrozumienia, że nie akceptują tego, co się dzieje. Jeśli dojdzie do eskalacji konfliktu a do wojny wkroczą takie kraje jak Iran oraz USA, to możemy zobaczyć jeszcze jeden aspekt tego konfliktu – ograniczenie dostaw ropy na Zachód, co może znacząco wpłynąć na jej cenę. A to z kolei przełoży się na wysoką inflację, która może wywołać znaczące pogorszenie koniunktury, podobnie jak było to w 1973 roku przy okazji tzw. kryzysu naftowego.

Kto dzisiaj kupuje obligacje USA?

Jak zapewne wiecie rynek obligacji skarbowych w USA doznał w ostatnim czasie sporej wyprzedaży. Niskie ceny obligacji to jednocześnie ich wyższa rentowność, co przyciąga nowych kupców. Według Goldman Sachs od 2022 roku pojawił się znaczący nabywca, który w dość dużym stopniu równoważył wyprzedaż papierów dłużnych przez FED oraz fundusze inwestycyjne. O kim mowa? O amerykańskich gospodarstwach domowych. Wg danych w okresie od początku 2022 roku do drugiego kwartału 2023 roku były one zdecydowanie bardziej nastawione na zakupy niż sprzedaż obligacji, co przedstawia poniższa grafika. Wskaźnik zakupów netto w ich przypadku wyniósł 73%. W tym momencie gospodarstwa domowe posiadają już 9% wszystkich dostępnych obligacji, podczas gdy na początku 2022 roku było to zaledwie 2%.

Czy gospodarstwa domowe będą równie chętne na zakup obligacji także w kolejnym roku? Dużo zależy tutaj od polityki FED. Jeśli stopy procentowe się ustabilizują, to obligacje będą wciąż płacić ok. 4-5%, co dla wielu Amerykanów będzie atrakcyjną ofertą. Jeśli jednak w tym samym czasie inflacja z jakiegoś powodu ponownie zacznie rosnąć, to być może gospodarstwa domowe nie będą już tak zainteresowane zakupami. Podsumowując, wiele zależy tutaj od otoczenia makroekonomicznego oraz decyzji FED-u.

Warto przy okazji zauważyć, że z dużym popytem wśród gospodarstw domowych mieliśmy także do czynienia w zeszłym roku w Polsce.

Wskazówki od słynnego inwestora

W ubiegłym tygodniu odbyła się konferencja w Nowym Jorku na której wystąpiło szereg znakomitych inwestorów a wśród nich Stan Druckenmiller. W jednym z wywiadów podzielił się on swoim spojrzeniem na rynek oraz ostatnią inwestycją. Druckenmiller oświadczył, że coraz bardziej martwi się o sytuację gospodarczą Stanów Zjednoczonych, co w efekcie skłoniło go do zajęcia dużej pozycji z dźwignią na wzrost cen 2-letnich obligacjach amerykańskich. Skąd taka decyzja?

Drukenmiller wierzy, że po rozpoczęciu obniżek stóp procentowych, na rynek obligacji wróci normalność, czyli dług krótkoterminowy będzie miał niższą rentowność niż papiery o dłuższym okresie zapadalności (obecnie jest na odwrót). Wg jego prognoz zobaczymy spadek rentowności obligacji 2-letnich do ok. 3% (obecnie jest to 5%) natomiast rentowności obligacji długoterminowych pozostaną na obecnych poziomach, czyli ok. 5%. W ramach wyjaśnienia, spadek rentowności oznaczałby wzrost cen 2-letnich obligacji i właśnie tego oczekuje znany inwestor. Drukenmiller pozostaje negatywnie nastawiony do obligacji długoterminowych ze względu na rosnące zadłużenie rządu.

Warto podkreślić, że jest wiele rozbieżnych opinii na ten temat. Szereg inwestorów uważa, że przy obecnej trudnej sytuacji na świecie obligacje długoterminowe po raz kolejny staną się bezpieczną przystanią dla szukającego schronienia kapitału. Inni uważają, że ze względu na dużą zmienność obligacji, jaką zobaczyliśmy przez ostatnie kilka lat, tym razem rolę tą mogą odgrywać np. złoto czy Bitcoin. 

Jedno jest pewne. Obligacje długoterminowe są tak mocno wyprzedane, że swoimi cenami przyciągają coraz więcej inwestorów, którzy liczą na choćby krótkoterminowe odreagowanie olbrzymich spadków.

Dokąd zmierza rynek?

W pierwszym półroczu tego roku na rynkach pojawił się dość duży optymizm. Wynikało to w dużej mierze z faktu, iż główny amerykański indeks S&P500 wszedł w trend wzrostowy i radził sobie naprawdę nieźle.

Zwracaliśmy wówczas uwagę na fakt, iż wzrosty były przede wszystkim zasługą kilku największych firm, takich jak nVidia, Facebook, Alphabet czy Tesla. To one sprawiały, że rynek w USA był jednym z najsilniejszych na świecie.

W ostatnim czasie sytuacja nieco się zmieniła. Rynek najpierw odreagował wzrosty, a potem okazało się, że również wyniki technologicznych gigantów nie budzą już takich zachwytów jak w poprzednich kwartałach. W efekcie indeks S&P500 ponownie wrócił do trendu spadkowego, co na poniższym wykresie widać wyjątkowo dobrze.

Ostatnie dni to z kolei znowu trochę lepsze nastroje, tym razem związane z konferencją FED. Rynek uważa, że bank centralny USA jest blisko zakończenia serii podwyżek stóp procentowych. W przyszłym roku miałoby wręcz dojść do ich obniżenia. Generalnie taka informacja faktycznie brzmiałaby pozytywnie, gdyby nie fakt, że… w przeszłości początek obniżek stóp procentowych często oznaczał początek bessy. Między innymi z tego powodu jesteśmy dalecy od popadania w euforię. Jednocześnie pamiętamy o tym, że listopad to historycznie bardzo dobry miesiąc dla rynku akcji. Nie zdziwimy się zatem, jeśli najbliższe tygodnie okażą się być całkiem przyzwoite.

Wracając jeszcze do wątku kilku spółek ciągnących w górę całą giełdę, zwróćcie uwagę na poniższe porównanie. Zawiera ono wyniki kilku firm od początku tego roku, a na samym końcu znajduje się wynik S&P500, przy założeniu, że wszystkie spółki miałyby równy udział w tym indeksie.

  • NVDA: +182%
  • META: +152%
  • TSLA: +60%
  • AMZN: +58%
  • MSFT: +42%
  • GOOGL: +41%
  • NFLX: +39%
  • AAPL: +32%
  • S&P 500 Equal Weight ETF: -3%

To porównanie mówi samo za siebie. Spora grupa spółek z S&P500 jest w tym roku na minusie. Jeśli zaś weźmiemy pod uwagę Russell2000, czyli indeks małych spółek, to szybko zauważymy, że od 2 lat znajduje się on w bessie.

Jak widać, indeks zaliczył przecenę o 32% w trakcie ostatnich dwóch lat. Jeśli jednak uwzględnimy inflację, to okaże się, że spadek wynosi ok. 46%.

Co powoduje wzrosty na rynku kryptowalut?

Ostatnie dwa tygodnie były szczególnie dobrym okresem dla Bitcoina. Przez ten czas notowania głównej kryptowaluty wzrosły o 32%, co przedstawia poniższy wykres.

Osoby inwestujące w cyfrowe aktywa są zaznajomione z taką zmiennością. Mimo to, obecne wyniki Bitcoina zasługują na szczególną uwagę biorąc pod uwagę fakt, że jesteśmy w okresie przed halvingiem (będzie miał on miejsce w kwietniu 2024 roku). Halving to wydarzenie, które ma miejsce co 4 lata i powoduje, że liczba Bitcoinów w obiegu przyrasta w coraz wolniejszym tempie. Do tej pory wyraźne wzrosty na rynku krypto pojawiały się po tym wydarzeniu. Teraz zaczęły się dużo wcześniej, co wygląda bardzo obiecująco.

Notowania Bitcoina na rok przed halvingiem są widoczne na zielonym tle. Z kolei pierwszy rok po halvingu zaznaczony został na niebiesko. Jak sami widzicie to właśnie ten drugi okres przynosił największe wzrosty. Jeśli historia miałaby się powtórzyć, to najlepsze dopiero przed nami.

Co w takim razie spowodowało takie wzrosty notowań Bitcoina?

Odpowiedzią są rosnące szanse na powstanie ETF-u na „fizycznego” Bitcoina.

Początkiem zeszłego tygodnia analityk Bloomberga poinformował, że pojawił się oficjalny numer identyfikacyjny ETF-u od Blackrocka. Wraz z nim prawdopodobnie poznaliśmy nazwę i ticker przyszłego ETF-u. Warto zaznaczyć, że nie pojawił się on jeszcze w obrocie i nie został zatwierdzony przez amerykańską Komisję do spraw Papierów Wartościowych (SEC). Pojawienie się danych dotyczących tego ETF-u przedstawia poniższy tweet.

Źródło: X (Twitter)

Wprowadzenie ETF-u na „fizycznego” Bitcoina sprawi, że przeciętnemu Kowalskiemu dużo łatwiej będzie inwestować w kryptowaluty. Wynika to z faktu, że większość inwestorów posiada konta brokerskie, ale nie posiada kont na giełdach kryptowalut. Kiedy ETF na Bitcoina pojawi się na tradycyjnych giełdach, to nawet osoba niezaznajomiona z technologią będzie mogła wpisać ticker instrumentu na swoim koncie brokerskim i w ten sposób zdobyć ekspozycję na Bitcoina.

Spowoduje to pojawienie się tysięcy nowych klientów, a co za tym idzie ogromny wzrost popytu. Obecnie rynek krypto stanowi około 0,6% wartości rynków obligacji i akcji. Pojawienie się ETF-u na Bitcoina z dużym prawdopodobieństwem sprawi, że ten poziom wzrośnie. Ostatnie wzrosty na rynku krypto wynikają z faktu, że wiele osób i funduszy chce nabyć Bitcoina zanim zrobią to tysiące zwykłych inwestorów.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze

Powiązane wpisy