Search
Close this search box.

Podatek Sasina, czyli politycy znowu mieszają na GPW

Od kilku dni na rynkach finansowych obserwujemy kolejną falę spadków. Patrząc z tej perspektywy, Trader21 podjął słuszna decyzję o sprzedaniu kilku spółek i powiększeniu pozycji gotówkowej (aktualne proporcje portfela znajdziecie tutaj).

Trzeba powiedzieć, że chociaż spada niemal wszystko, to są takie rynki, które… spadają mocniej. Niestety, mowa tutaj również o naszej rodzimej Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. W tym tygodniu przyczyną nie jest ogólna słabość polskich spółek, ale szokujący pomysł dotyczący podatku od zysków nadzwyczajnych.

W tym artykule najpierw przyjrzymy się samej koncepcji podatku i wymienimy kilka jego elementów, które sprawiają, że jest to pomysł wyjątkowo szkodliwy. Następnie postaramy się odpowiedzieć co będzie dalej.

 

Kara za efektywność

Kiedy w trakcie weekendu pojawiła się informacja o podatku od zysków nadzwyczajnych, który miałby wynosić 50%, to wiele osób było zszokowanych wysokością tej stawki. Z drugiej strony sam podatek był zapowiadany już od wielu tygodni. Jego wprowadzenie miało wiązać się z faktem, że ze względu na sytuację geopolityczną, pewne spółki (np. energetyczne, paliwowe) operowały na wyjątkowo wysokich marżach, a co za tym idzie – ich zyski wystrzeliły.

Jako zysk nadzwyczajny określono zysk większy o 20% od średniej z lat 2018, 2019 oraz 2021. Pamiętajmy, że tylko w ostatnim roku sama inflacja wyniosła ponad 16%.

W tym miejscu warto od razu dodać, że niektóre kraje europejskie poszły już w tą stronę. Przykłady:

– we Włoszech wprowadzono „podatek od wiatru”, który dotyczył wyłącznie spółek z sektora energetycznego (sprawdzano o ile zyski z sezonu zimowego 2021/2022 przekraczały zyski z sezonu 2020/2021, następnie od tej różnicy płacono 25%),

– w Wielkiej Brytanii wprowadzono dodatkowe 25% podatku, który dotyczył wyłącznie branży ropy i gazu,

– podatek wprowadzono również w Hiszpanii, a za chwilę ma to zrobić kilka innych krajów z Europy Zachodniej.

Generalnie jeszcze w niedzielę, ktoś mógłby bronić rządu i podkreślać, że Europa wprowadza tego typu podatki. Z kolei osoby mające za sobą bolesne doświadczenia na GPW mogły powiedzieć, że to kolejne rozwiązanie, który ma na celu zebrać trochę kasy ze spółek państwowych (mieliśmy już kiedyś podatek dla KGHM).

Sytuacja jednak mocno zmieniła się w poniedziałek, kiedy to Rzeczpospolita poinformowała, że podatek miałby objąć wszystkie firmy, które zatrudniają powyżej 250 osób i notują obrót powyżej 50 mln euro.

O ile po otwarciu wczorajszej sesji rynek był w miarę spokojny i spadał średnio o 1%, to po wspomnianych doniesieniach zaczęły się potężne spadki. A przewodziły im spółki, które mają za sobą kapitalne miesiące.

Podatek w takiej formie oznaczałby bolesny cios dla wielu efektywnie działających spółek. Byłaby to tak naprawdę dodatkowa, niespodziewana kara dla dobrze prosperujących firm. Zaprzeczenie wszystkiego na czym stoi kapitalizm i dzięki czemu zrobiliśmy w Polsce taki skok w trakcie ostatnich 33 lat.

No bo zastanówcie się tylko – ktoś mógł budować coś przez lata, stopniowo zatrudniał coraz więcej osób, generował pewne zyski, tworzył większy projekt (w międzyczasie przetrwał pandemię) i ostatecznie rok 2022 przyniósł mu duży sukces. A teraz za ten „nadzwyczajny sukces” pan Sasin i spółka zabiorą mu 50%.

 

Smród na GPW

Na całą sytuacją spojrzeliśmy już od strony właścicieli spółek, a teraz spójrzmy od strony inwestorów. Może nie jest to dla nas kluczowy rynek, ale jednak wiele osób wchodzących na tego bloga trzyma na GPW jakąś część swoich środków.

Załóżmy, że taki inwestor był bardzo ostrożny w swoich poczynaniach. Omijał spółki państwowe, mimo że niektóre wręcz śpią na gotówce (przykład JSW). Wybierał wyłącznie spółki bez udziału Skarbu Państwowe i dodatkowo takie, które mają bardzo solidną sytuację finansową oraz atrakcyjną relację zysku do ceny. Niestety, ta ostrożność nie przyniosła nic dobrego, bo w wielu przypadkach te dobre wskaźniki są efektem udanych ostatnich miesięcy. A na takie „nadzwyczajnie dobre miesiące” nie ma w Polsce przyzwolenia.

Nie ma też sensu analizować na GPW czy dana spółka poprawiła swoją rentowność. Bo jeśli tak się stało, to firma ta jest potencjalnym podejrzanym, którego należy ukarać – według logiki rządzących.

Oczywiście cały czas odnosimy się tutaj do stosunkowo dużych spółek. Te najmniejsze nie oberwą podatkiem, ale odczują smród, który politycy zrobili wokół GPW. Po prostu wielu inwestorów już nigdy na naszej giełdzie się nie pojawi.

Pomysł Sasina i spółki jest również złamaniem jednej z podstawowych zasad, a mianowicie „prawo nie działa wstecz”. W tym wypadku jednak miałoby działać wstecz.

To duża różnica z perspektywy inwestora. Wyobraźmy sobie 2 scenariusze:

1. Jest wrzesień 2022. Zaczynasz skupować do portfela duże, tanio wycenione spółki z GPW. Nagle rząd zaczyna dyskusje o podniesieniu podatku dla takich spółek, począwszy od 2023 roku. Ich notowania zaczynają stopniowo spadać, Ty masz wybór: wycofać się teraz z lekką stratą bądź czekać na dalsze ustalenia.

2. Jest wrzesień 2022. W poprzednich miesiącach dobrze wybrałeś spółki do portfela, zaliczyły kapitalny rajd. Jesteś na sporym plusie. Nagle ktoś przychodzi i mówi o podatku dotyczącym zysków za 2022 rok. Notowania zaczynają spadać w przyspieszonym tempie i w jedną sesję Twój portfel topnieje o 8-10%. Myślałeś, że analizowanie giełdy odnosi się do przyszłości, a tu niespodzianka – okazuje się, że dla niektórych prawo działa wstecz.

Różnica w obu scenariuszach jest dobrze widoczna. Inwestor na GPW spotyka się z utrudnieniami, których osoby inwestujące na co dzień wyłącznie w USA mogłyby nie zrozumieć. Ten podatek nie jest zatwierdzony, ale już sam pomysł sprawia, że wiele osób woli się trzymać z dala od GPW.

 

Gra na nastrojach

Należy się krytyka za samo zaproponowanie czegoś tak głupiego, ale teraz rozważmy na spokojnie: co dalej?

Już pod koniec sesji w poniedziałek pojawiły się w mediach informacje, że podatek mógłby być odroczony, przynajmniej dla części spółek. Bardzo prawdopodobnie, że po tym „zimnym prysznicu” jaki spotkał wszystkich inwestorów na początku tygodnia, teraz będą pojawiać się informacje mające dużo łagodniejszy wydźwięk.

Jeśli doszukujecie się tutaj jakiejś gry na nastrojach, to odpowiadamy: my też.

I mamy do tego podstawy. W maju 2021 roku opublikowaliśmy artykuł „Nowy Ład, czyli przesuwanie Okna Overtona”.

Jeśli ktoś nie czytał to pomocny będzie chociażby ten cytat:

„…okno Overtona to koncepcja zakładająca, że idee, które wcześniej były odrzucane, mogą ostatecznie zostać zaakceptowane przez zwykłych ludzi. Wystarczy trochę popracować nad odbiorcą – zmanipulować go w odpowiedni sposób, zbombardować setkami newsów na ten sam temat, może nawet wystraszyć.

Jeśli ktoś dalej nie wie, o co dokładnie chodzi, to przedstawimy prosty przykład. Załóżmy, że w pewnym kraju lewica uważa, że podatek dochodowy powinien wynosić 15%, z kolei zdaniem prawicy powinien wynosić 5%. Jest zatem oczywiste, że ostatecznie podatek będzie wynosił między 5% a 15%. Ten obszar (od 5% do 15%) to właśnie okno Overtona. Taką stawkę podatku społeczeństwo jest w stanie zaakceptować bez jakichś większych protestów.

Co jednak w sytuacji kiedy dziesiątki posłów lewicy zaczną postulować podniesienie stawki do 40%? Kiedy w mediach pojawi się długa lista „ekspertów” tłumaczących, że bez dodatkowych wpływów do budżetu służba zdrowia się załamie? Kiedy część posłów prawicy stwierdzi, że ostatecznie może przystać na niektóre postulaty lewicy, więc podatek mógłby zostać podniesiony do 20%?

W takiej sytuacji okno Overtona przesuwa się i jest nim obszar między 20% a 40% podatku dochodowego. I kwestią czasu jest, kiedy podatek znacząco wzrośnie, a społeczeństwo nie zbuntuje się w jakiś znaczący sposób. Ostatecznie eksperci powiedzieli, że podwyżka podatku była konieczna.”

Oczywiście w aktualnej sytuacji zaczynamy dyskusję z wysokiego poziomu (50%), który można przecież obniżyć. Dodatkowo propozycję złożył polityk, który i tak jest w Polsce wystarczająco nielubiany, więc trudno mówić o jakiejś utracie reputacji.

Nie zdziwi nas jeśli ostatecznie podatek od „zysków nadzwyczajnych” będzie wynosił bliżej 30%, czyli poziomu o którym mówi także Komisja Europejska. Wtedy rządzący będą mogli podkreślać, że propozycja została złagodzona z 50% do 30%, a dodatkowo jest to poziom zbieżny z sugestiami KE.

A tak w ogóle to te środki zostaną wydane w taki sposób, aby wspomóc biednych i poszkodowanych.

 

Podsumowanie

Jeśli podatek faktycznie dotknie wszystkie spółki zatrudniające powyżej 250 osób (plus obrót powyżej 50 mln euro), które wykazały się skokiem zyskowności w 2022 roku, to będzie to gigantyczny skandal. Taka koncepcja jest szkodliwa bo stanowi swego rodzaju karę za dobrze wykonaną pracę. Obejmuje nie tylko te spółki, których marża została sztucznie napompowana, ale również takie, które latami pracowały na taki sukces.

Jeśli zaś koncepcja wróci do pierwotnych założeń, czyli podatek będzie obejmował tylko spółki energetyczne czy paliwowe to niesmak pozostanie. Ta sytuacja utwierdzi wiele osób w przekonaniu, że należy trzymać się z daleka od GPW. A szkoda, bo w Polsce jest trochę ciekawych spółek, które wręcz powinny cieszyć się dużym zainteresowaniem inwestorów.

Niestety, mamy do czynienia z kolejną sytuacją, kiedy politycy starają się działać tak, aby przez ich ręce przeszło jak najwięcej pieniędzy. Wtedy łatwiej jest kupić poparcie i tłumaczyć, że działa się w obronie mitycznej „sprawiedliwości społecznej”. Oczywiście są takie obszary w których ingerencja polityków jest konieczna. Z drugiej strony warto pamiętać, że to właśnie takie ingerencje (z Brukseli i Warszawy) sprawiły, że mając do dyspozycji potężne złoża węgla, Polacy muszą martwić się jak przetrwają zimę.

 

Independent Trader Team

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze

Powiązane wpisy