Search
Close this search box.

Czy w tym roku zabraknie ropy?

Ropa naftowa jest bez wątpienia jednym z najważniejszych surowców na świecie, odgrywającym kluczową rolę w globalnej gospodarce. Obecnie, gdy większość państw wciąż walczy z inflacją, jej cena wydaje się być szczególnie istotna. Wysoki koszt ropy, to wyższe ceny energii oraz transportu, co z kolei przekłada się na to, ile płacimy za towary i usługi. W poniższym artykule przybliżę Wam najważniejsze wydarzenia z ostatnich tygodni, które mogą mieć wpływ na koszt ropy naftowej w niedalekiej przyszłości.

Co wpływało na cenę ropy w latach 2022 – 2023

Dla pełnego zrozumienia aktualnej sytuacji na rynku, konieczne jest przedstawienie nieco szerszego kontekstu. Atak Rosji na Ukrainę w 2022 roku spowodował gwałtowny wzrost ceny ropy WTI, która sięgnęła 130 USD za baryłkę. Skutkiem tego były wyższe ceny paliw na stacjach benzynowych, co zawsze ma negatywny wpływ na nastroje konsumentów. Przypomnijmy, że 2022 był rokiem wyborczym w USA – Amerykanie wybierali cały skład Izby Reprezentantów oraz część składu Senatu. Wysokie koszty benzyny mogły znacząco zniechęcić wyborców do obecnie panującej władzy. Aby temu zaradzić, Joe Biden zdecydował się ponownie wypuścić na rynek ropę naftową ze strategicznych rezerw Stanów Zjednoczonych (SPR – Strategic Petroleum Reserve). Takie działanie wraz z widmem nadchodzącej recesji (mniejszy popyt na ropę) pozwoliło na obniżenie jej ceny do poziomów sprzed rosyjskiej agresji (ok. 80 USD). Ta sytuacja była mocno na rękę Zachodowi, jednak nie był z niej zadowolony kartel OPEC+. Niższa cena ropy znacząco wpływa na zyski zrzeszonych krajów, stąd też, w październiku 2022 roku kartel ogłosił cięcia w produkcji ropy, co miało ograniczyć podaż surowca na rynek. Aby zrównoważyć działania OPEC+, Stany Zjednoczone nadal kontynuowały opróżnianie swoich SPR. W końcu w 2023 roku doszło do momentu, w którym rezerwy USA spadły do dramatycznie niskich poziomów niewidzianych od 1983 roku (granatowa linia, lewa skala).

Od tego momentu amerykanie nie mogli już używać swoich rezerw do stabilizowania ceny ropy. OPEC+ nadal realizowała cięcia w produkcji, jednak koszt surowca pozostawał niski ze względu na duże spowolnienie gospodarcze na świecie, a także duży wzrost produkcji ropy głównie ze strony Stanów Zjednoczonych. Dobrze widać to na poniższej grafice – skokowy wzrost niebieskiej linii (2023) od sierpnia 2023 roku, a także kontynuacja w 2024 roku (linia czerwona).

Do dzisiaj rezerwy SPR nie zostały odbudowane, a z ostatnich informacji wynika, że USA rozpocznie napełnianie magazynów, jeśli tylko cena ropy spadnie poniżej 79 USD.

W ramach ciekawostki dodam, że SPR zostało utworzone po kryzysie naftowym z 1973 roku, kiedy to Organizacja Arabskich Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OAPEC) ogłosiła całkowite embargo na ten surowiec wobec krajów popierających Izrael podczas IV wojny Arabsko-Izraelskiej. Ropa wzrosła wtedy z 3 USD do 12 USD. Rezerwy zostały utworzone, aby przeciwdziałać właśnie takim kryzysowym sytuacjom. Jak jednak podają media, w ostatnich dwóch dekadach były one bardziej używane jako narzędzie polityczne dla prezydentów, którzy by przypodobać się wyborcom, za ich pomocą kontrolowali ceny benzyny na stacjach paliw.

Obecna sytuacja na rynku ropy

W tym miesiącu usłyszeliśmy o dwóch bardzo ważnych wydarzeniach dotyczących czarnego złota. Początkiem marca kraje OPEC+ ogłosiły utrzymanie dotychczasowych cięć w produkcji (2,2 mln baryłek dziennie) do końca czerwca bieżącego roku. Ten ruch był raczej spodziewany i nie zaskoczył inwestorów w odróżnieniu od wydanego nieco później raportu Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA). Otóż IEA zakłada, że cięcia będą kontynuowane do końca roku, co poskutkuje wystąpieniem deficytu ropy. Prognoza ta jest dosyć zaskakująca, gdyż jeszcze miesiąc temu ta sama agencja zakładała nadwyżki czarnego surowca. Komunikat ten zbiegł się z atakami Ukrainy na rosyjskie rafinerie, które mogłyby znacząco wpłynąć na eksport rosyjskiej ropy. To z kolei wzbudziło obawy inwestorów o globalną podaż produktów ropopochodnych na świecie.

Obie te informacje spowodowały wzrost ceny ropy WTI, która przebiła się przez barierę 80$.

W marcu widzieliśmy jeszcze jeden czynnik wspierający cenę czarnego złota. Był nim popyt na ropę ze strony amerykańskich rafinerii ze względu na tzw. crack spread. Aby nie wchodzić w szczegóły, crack spread jest to marża rafinerii, czyli różnica w sprzedaży gotowego produktu względem kupna niezrafinowanego surowca. 15 marca crack spread wyniósł 33 USD podczas gdy w ubiegłych miesiącach te poziomy oscylowały w okolicach ok. 25 USD. Dla porównania crack spread w czasach przed covidem znajdował się w granicach 15 – 20 USD. Uznaje się, że wszelkie poziomy powyżej 30 USD zachęcają rafinerie do dużych zakupów ropy oraz produkcji gotowych paliw, gdyż to im się po prostu opłaca. Jak widać, nie umyka to również uwadze inwestorów, którzy liczą na ich dobre wyniki. Poniżej wykres Valero Energy Corporation, jednej z największych rafinerii w USA. Notowania spółki wzrosły, kiedy tylko rynek zorientował się w sytuacji.

Prognozy IEA dla ropy naftowej

IEA podniosła swoje przewidywania co do wzrost globalnego popytu na ropę w 2024 roku do rekordowych 103,2 mln baryłek dziennie względem 101,7 mln w 2023 roku. Jak podaje Bloomberg ma być to związane ze wzmożonym zapotrzebowaniem na produkty ropopochodne ze strony amerykańskiego sektora petrochemicznego a także zwiększonym popytem na paliwo dla transportu morskiego. Przypomnę, że statki pływają obecnie dłuższymi trasami, aby uniknąć ataków Huti na Morzu Czerwonym (patrz: grafika). Według danych z lutego bieżącego roku ilość ropy znajdującej się na wodzie, czyli w transporcie, notuje rekordowe poziomy, niższe jedynie od tych związanych z zaburzeniem łańcuchów dostaw podczas Covid-19.

Na ten moment popyt na ropę z roku na rok rośnie, jednak ze względu na inwestycje w energię odnawialne IEA spodziewa się, że globalny szczyt zapotrzebowania zobaczymy jeszcze w tej dekadzie.

Z taką prognozą nie zgadza się Amin Nasser, dyrektor generalny Aramco, który na ostatniej konferencji CERAWeek w Teksasie powiedział, że „świat powinien porzucić fantazje o wycofaniu się z paliw kopalnych”. Nasser zaznaczył, że pomimo ogromnych inwestycji wynoszących 9,5 bln USD, jakie miały miejsce przez ostatnie 20 lat, źródła energii odnawialnej nie zdołały w znaczący sposób zastąpić energii z paliw kopalnych. „Obecnie energia wiatrowa i słoneczna łącznie dostarczają niecałe 4% światowej energii. Tymczasem całkowity udział pojazdów elektrycznych w rynku motoryzacyjnym wynosi niecałe 3%” – dodał. Dodatkowo szef Aramco spodziewa się znaczącego wzrostu popytu ze strony krajów rozwijających się, gdzie zapotrzebowanie na ropę będzie rosło wraz z poprawą koniunktury gospodarczej. Dzisiaj w USA i Europie zużywa się odpowiednio 22 i 9 baryłek na osobę rocznie podczas gdy w tych krajach jest to zaledwie 1-2 baryłki. Nasser zaznacza, że wspomniane gospodarki rozwijające się odpowiadają za 85% światowej populacji, i praktycznie nie widać tam inwestycji w energię odnawialną.

Jeśli prześledzimy historię, to zobaczymy, że różnica zdań pomiędzy Zachodem (m.in. IEA) a krajami OPEC+ jest dość częsta i nie jest niczym dziwnym. Zaledwie pod koniec 2023 roku kartel przedstawiał obliczenia, na podstawie których prognozował deficyt ropy w 4 kwartale 2024 roku, na co od razu zareagowali zachodni analitycy twierdzący, że nic takiego nam nie grozi. Teraz po zmianie stanowiska przez IEA wychodzi na to, że to jednak kartel miał rację. 

Co dalej z podażą ropy?

W tym momencie wydaje się, że zasadnicze pytanie brzmi, czy i w jakim stopniu kraje non-OPEC będą potrafiły zwiększyć wydobycie ropy naftowej, aby przeciwdziałać cięciom produkcji ze strony OPEC+. Na to pytanie zdaje się, że nie ma jasnej odpowiedzi. Nie dalej jak w połowie ubiegłego roku wielu specjalistów wypowiadało się, że USA jest u szczytu swoich możliwości produkcyjnych, podczas gdy napływające dane w kolejnych miesiącach temu przeczyły. Na pewno miało to związek z nowymi technologiami, które pozwalają na wydajniejsze eksploatowanie złóż. Z drugiej strony słyszymy, że nie możemy już liczyć na duże wzrosty produkcji, gdyż niektóre analizy wskazują na wyczerpujące się złoża z łupków.

Jedno wydaje się być pewne. Z obliczeń, jakie przeprowadziła agencja Fitch, wynika, że aby Arabia Saudyjska zbilansowała swój budżet, cena ropy powinna znajdować się powyżej 90 USD. Do tego Saudom ma dużo bardziej opłacać się ograniczać produkcję ropy w celu wywołania deficytu surowca na rynku niż sprzedawać go po niższych kosztach. 

Podsumowując:

  1. Kraje OPEC+ już w ubiegłym roku prognozowały deficyt ropy na 2024 rok.
  2. Arabia Saudyjska, kluczowy gracz OPEC+ potrzebuje wyższej ceny ropy, aby zbilansować swój budżet.
  3. IEA wydała raport, wg, którego możemy mieć niedobór ropy w bieżącym roku.
  4. Na razie stabilny konflikt w Gazie może eskalować na państwa islamskie w regionie, a to może spowodować problemy z podażą czarnego złota.

Czy w takim razie ropę czekają wzrosty? Na ten moment nie możemy tego wykluczyć, jednak należy pamiętać o potencjale krajów non-OPEC a w szczególności USA. Ich możliwości nie są do końca znane.

Dodatkowo najprawdopodobniej w tym roku dojdzie do obniżki stóp procentowych, które zazwyczaj wiązały się z recesją gospodarczą, a ta z kolei z obniżonym popytem na ropę naftową.

80 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze

Powiązane wpisy